Discussion:
I Akcja Ratunkowa Precla - Niemcowa 22/23.11.2008
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
Wojciech Wierba
2008-11-26 16:31:23 UTC
Permalink
Kochani,
W końcu obiecana relacja.

Mrok powoli ogarnął Chatkę pod Niemcową. Resztki rożka księżyca z trudem
przebijały się czasami przez chmury, silny wiatr i śnieżyca ograniczały
skutecznie widoczność. Przejście do kibla można było porównać do
zdobycia ‘własnego’ Everestu. Temperatura konsekwentnie ciągnęła słupek
rtęci w dół by zatrzymać się na -8C. Świeży śnieg do połowy łydki pokrył
białym całunem ziemię ukrywając przed okiem ludzkim wszelkie ścieżki i
drogi. W taki wieczór tylko palacze wychodzili na zewnątrz dla
przyjemności bez konieczności załatwienia potrzeb fizjologicznych
(chociaż to może tez taka potrzeba).
Wieczór rozwijał się jak dobrze sklarowana lina w kierunku jak zwykle
sympatycznej nocy zlotowej. Powoli obniżał się poziom wiśniówki i
orzechówki w butelkach PET (jako, że były to produkty naturalne) a
rozochocone Towarzystwo śpiewało pieśni patriotyczne i piosenki
turystyczne przy akompaniamencie Eryka lub też a’capella. Przyszedł też
czas na dokończenie Benqowej miodówki na czosnku, której oryginalny,
niezapomniany smak potwierdzał lecznicze właściwości napitku.
Niewątpliwie hitem wieczoru (tego i poprzedniego) była serwowana na
ciepło Romkowa mikstura z miodu, wanilii, przypraw i oczywiście
kondensatu. Po jej wypiciu każdy chciał zaśpiewać „Hej kto Polak na
bagnety…”.
W rzeczy samej rozgrzewała znakomicie, co okazało się trochę później
dosłownie zbawcze.
Sielankę przerwał około 22:50 krótki telefon do Jurka Harisa odebrany
przez Bożenkę.
Z krótkiej nerwowej rozmowy wyczuliśmy, że nie jest dobrze. Nie tylko
nie było ‘dobrze’, ale wręcz źle. Kilkuosobowa grupa (w pierwszym
momencie ilość osób nie była dokładnie znana) nie wiedziała gdzie jest,
wspominali, że są na szlaku ‘pomarańczowym’ w zamyśle podchodząc na
Niemcową. Drugi telefon o 23:05 pozwolił uściślić, że idąc czerwonym
szlakiem z Rytra stracili orientację i nie wiedzą gdzie są ani gdzie
mają iść. Śnieżyca za oknem, spadająca temperatura i wiatr zawiewający
prawie natychmiast ślady sprawiały, że sytuacja wyglądała na groźną.
Zwłaszcza, że są w trasie od godziny 18, czyli ponad 5 godzin.
Niewiadomą był stan zdrowia uczestników, ich doświadczenie górskie,
posiadany sprzęt. Należało założyć najgorszy scenariusz.
Tu Eryk, jak prawdziwy multiinstrumentalista odłożył gitarę
rozpoczynając koordynowanie akcji ratunkowej. Krótka dyskusja, czy
powiadamiać już GOPR i decyzja o podjęciu akcji własnymi siłami. Jeśli w
ciągu godziny nie znajdziemy poszukiwanych – zawiadamiamy służby ratownicze.
Ponieważ istniało przypuszczenie, że zaginieni mogą należeć do jednej z
dwóch grup balujących po sąsiedzku, po ukonstytuowaniu się GGR i OGR
Eryk zawiadomił obie ekipy, że prawdopodobnie jacyś członkowie ich
towarzystwa są jeszcze na szlaku, proszą o pomoc i że my wychodzimy na
pomoc. Gdyby otrzymali telefon od zagubionych niech nie wychodzą po nich
bo jedna ekipa już wyruszyła. Obydwie ekipy wysłuchały informacji,
aczkolwiek śladu jakiegokolwiek przejęcia nie wykazywali, natomiast
silny stan upojenia a jakże:)
Na wszelki wypadek prosimy o pomoc, w przypadku szeroko zakrojonej akcji
poszukiwawczej. Tu ‘mały’, ‘jak Batorego komin’ zgrzyt. Dziewczę
(drobna brunetka) w charakterystycznym czerwonym polarze z błękitnym
krzyżem i napisem GOPR odmawia pomocy w sposób niebudzący wątpliwości.
Ech…(ciekawe co na to Naczelnik Grupy Krynickiej – wyglądała na miejscową).
Eryk, jak generał na polu bitwy, rzuca do poszukiwań pierwszą Główną
Grupę Ratunkową w składzie Beneq (szef), Krzysiek i Marcin. Skład grupy
szturmowej nie był przypadkowy, decydowało doświadczenie i kondycja.
Ochotnicy błyskawicznie ubierają się, reszta pakuje potrzebny sprzęt,
wszyscy dorzucamy apteczki, płachty NRC, ogrzewacze żelowe a dziewczyny
termosy z herbatą, czekolady i inne słodycze.
Praktycznie, już po 10 minutach, o 23:20 GGR znika nam z oczy w
szalejącej śnieżycy. Kolejny kontakt z poszukiwanymi GGR nawiązuje już o
23:32 i napawa on optymizmem, udało im się wrócić na grzbiet do
czerwonego szlaku. Mniej więcej wiadomo gdzie są, ale wiatr się wzmaga a
temperatura odczuwalna spada do około -15 C. GGR prosi poszkodowanych o
marsz w górę w miarę możliwości a sami ruszają w stronę poszukiwanych.
Odwodowa Grupa Ratunkowa w składzie Artur, Jacek, Romek, Piotrek sposobi
się do akcji.
OGR nie jest do śmiechu również z powodu wprowadzonego demokratycznie
przez Eryka zakazu spożywania. To znaczy kanapkę mogą dostać, ale nic
poza tym. No może jeszcze ‘zepsutą’ herbatkę. Nikt ‘niby’ nie
protestuje, ale oczy tęsknie śledzą kubek z herbatką. Trzeba jednak
przyznać, że również grupa wspierająca nie folguje sobie, nie wiadomo
wszak, czy nie będzie potrzebna pomoc przedmedyczna.
Godzina 00:07 dzwoni telefon Eryka – „Tu Centrum Koordynacji Akcji
Ratunkowej”. Doskonała wiadomość: „około 00:05 GGR dotarła do
poszukiwanych i rozpoczyna powrót na Niemcową”. Z relacji Marcina:
„Około 5-10 minut przed spotkaniem nawiązano kontakt wzrokowy, następnie
telefoniczny w celu weryfikacji (jedna i druga grupa zgasiła, a
następnie zapaliła latarki). Poszukiwanych odnaleziono w punkcie 49*
26.980' N, 20*39.328 E w odległości 1200 m. od Chatki.
Po dotarciu GGR do poszukiwanych, policzono ich, wypytano, czy
odnaleziona została cała zagubiona grupa i zbadano stan ich
psychofizyczny, podano też herbatę i czekoladę. Potwierdzono też, że o
pomoc nie zostały poproszone inne służby – w celu ewentualnego odwołania
ich zespołów ratunkowych.
Po rozpoczęciu marszu okazało się, że kłopoty ma jedna z dziewczyn
(Martyna) – wysunięto ją na czoło kolumny wraz z jej chłopakiem, zabrano
plecak i wyposażono w kijki oraz – ma się rozumieć – dostosowano tempo
marszu do jej możliwości.”
Z tej informacji wnioskujemy, że z poszkodowanymi nie jest źle, skoro
GGR zdecydowała o powrocie. A jednak, droga na Niemcowa zajęła im około
godziny co świadczy o silnym zmęczeniu poszukiwanych.
Pozwalamy sobie wszyscy, łącznie z OGR na toasty za zdrowie i w ogóle.
Ogólne odprężenie, chociaż to jeszcze nie koniec, jeszcze wiele rzeczy
może się wydarzyć. Na szczęście „Pan Bócek” był łaskawy a Niemcowa nie
chciała zabić, około 01:10 GGR z ocalonymi dociera do Chatki pod
Niemcową...gdzie jeszcze raz przeliczono ich, aby upewnić się, że mamy
komplet. Warto odnotować, że uratowani przez dłuższy czas byli
przekonani, że mają do czynienia z ratownikami GOPR.
‘Naczelnik’ Eryk gratuluje Ratownikom wręczając zamiast wieńców wawrzynu
kubeczki z mocno aromatycznym płynem a przede mną siedzą na ławie
‘oskarżonych’ z kubkami herbaty (czy to była herbata, czy herbatka nie
pomnę) Martyna, Marta, Kasia, Maciek, Adrian i Krzysiek.
Cali i zdrowi, chociaż milczenie Martynki świadczy o zmęczeniu. Teraz
czas na lekcję zapowiedzianą już ocalonym przez Benqa (chociaż On
określił to mianem „opier….”). No cóż, skoro tak się szczęśliwie
złożyło, że to nie odmrożone palce będą im przypominać „przygodę”, to
może warto ich czegoś nauczyć. Z możliwych błędów popełnili chyba
wszystkie. Wyruszyli na szlak o godzinie 18:00 po zmroku, już w
padającym śniegu. Nie znali przebiegu szlaku, tylko jedna osoba przeszła
go jesienią podczas dnia.
Nie wycofali się, gdy zaczęła się śnieżyca, gdy śnieg przykrył ścieżki
utrudniając dramatycznie orientację. Nie wiem, czy mieli mapę i kompas,
ale w takich warunkach klasyczna nawigacja w terenie jest bardzo trudna,
jeśli nie prawie niemożliwa.
Natomiast mieli dużo szczęścia: nie rozładowała się bateria w komórce,
mieli numer telefonu do Chatara, znaleźli miejsce z zasięgiem sieci
komórkowej i co chyba najważniejsze – trafili na zlot pl.rec.góry.
I znów Chatka pod Niemcową rozbrzmiewa pieśnią masową. Jeszcze na koniec
Eryk usiłuje młodzieży wbić czekan, znaczy się wbić im do głowy zasady
posługiwania się czekanem. Pretekstem jest dyskusja o zastosowaniu
czekana... przez Izabellę Scorupco w filmie "Granice
wytrzymałości" wręcz kultowego w głupocie swej fabuły.
I tak w niedzielę około 4:50 rano, po sklarowaniu sprzętu i zdaniu go do
magazynu zakończyła się I Akcja Ratunkowa Precla. A następna Akcja
Ratunkowa rozpoczęła się już około 11:00 rano, o czym trochę później.

Pozdrawiam
Wojtek
e***@gmail.com
2008-11-26 16:45:33 UTC
Permalink
Wojtku, składam pełen szacunku ukłon za wyczekaną , profesjonalnym
piórem napisaną relację i czekam na opis Drugiej Akcji Ratowniczej
Precla:)
Serdeczności
Eryk
Hektor
2008-11-26 17:26:47 UTC
Permalink
W końcu obiecana relacja. [...]
No Inżynierze, relacja wciąga i trzyma w napięciu.

Pozdrw
Zbigniew Kordan
Tomasz Sójka
2008-11-26 18:04:44 UTC
Permalink
Post by Wojciech Wierba
Na wszelki wypadek prosimy o pomoc, w przypadku szeroko zakrojonej akcji
poszukiwawczej. Tu ‘mały’, ‘jak Batorego komin’ zgrzyt. Dziewczę
(drobna brunetka) w charakterystycznym czerwonym polarze z błękitnym
krzyżem i napisem GOPR odmawia pomocy w sposób niebudzący wątpliwości.
Ech…(ciekawe co na to Naczelnik Grupy Krynickiej – wyglądała na miejscową).
Pozdrawiam
Wojtek
Być może jakiś związek z opisaną sytuacją ma fakt, że w Ultreku bywają
polarki zarówno w barwach GOPR-owskich (z naszywką!) jak i przewodnickie
też. Albowiem czasem nie całe zamówienia są odbierane i po trochę
obniżonych cenach można zadawać szyku w górach :)
Pozdrawiam Tomek
P.S. Jak coś powybieram to wrzucę na Pikasa; muszę sortować bo z cyfry to
straszna sieczka wychodzi...
Hektor
2008-11-26 19:26:25 UTC
Permalink
Post by Tomasz Sójka
P.S. Jak coś powybieram to wrzucę na Pikasa; muszę sortować bo z cyfry to
straszna sieczka wychodzi...
A na przedostatnim zlocie nie robiles "analogiem"?

ZK
Tomasz Sójka
2008-11-26 22:12:35 UTC
Permalink
Post by Hektor
Post by Tomasz Sójka
P.S. Jak coś powybieram to wrzucę na Pikasa; muszę sortować bo z cyfry to
straszna sieczka wychodzi...
A na przedostatnim zlocie nie robiles "analogiem"?
ZK
Yes! I chyba wszystkie fotki wrzuciłem do netu... No może bez paru sztuk
jak dajmy na to lampa nie odpaliła.
Przyznaję się, dałem ten duży krok wstecz... :( Zresztą teraz tyż go miałem
w plecaku (analoga), a konkretnie to "nową" Minoltkę X-700 z fajnym
zumikiem 24-35/3,5; ale Artur przywiózł mi nową lampę z Krakowa, no i
miałem nowe szkło Sigmy 17-70 do potestowania, tak i skończyło się na
cyfrze.
Pozdrawiam Tomek
Michał Wasiak
2008-11-27 20:06:57 UTC
Permalink
On Wed, 26 Nov 2008 23:12:35 +0100, Tomasz Sójka wrote:

[...]

Tomku, to podajesz autentyczny e-mail? Jakoś w kwestii
rozliczeń chcialbym się z Tobą skontaktować.
--
Michał Wasiak
Tomasz Sójka
2008-11-28 06:31:36 UTC
Permalink
Post by Michał Wasiak
[...]
Tomku, to podajesz autentyczny e-mail? Jakoś w kwestii
rozliczeń chcialbym się z Tobą skontaktować.
No co ty? :) Jak już to t_sojka na o2.pl
Pozdrawiam Tomek
Maciek "Sołtys"
2008-11-26 18:22:23 UTC
Permalink
Post by Wojciech Wierba
Kochani,
W końcu obiecana relacja.
Pozdrawiam
Wojtek
Heh w kilku takich akcjach na Niemcowej brałem udział - a to takie maleńkie
górki ......
--
Maciek "Sołtys"
Kraków
Michał Wasiak
2008-11-26 19:09:00 UTC
Permalink
Post by Wojciech Wierba
Praktycznie, już po 10 minutach, o 23:20 GGR znika nam z oczy w
szalejącej śnieżycy. Kolejny kontakt z poszukiwanymi GGR nawiązuje już o
23:32 i napawa on optymizmem, udało im się wrócić na grzbiet do
czerwonego szlaku. Mniej więcej wiadomo gdzie są, ale wiatr się wzmaga a
temperatura odczuwalna spada do około -15 C. GGR prosi poszkodowanych o
marsz w górę w miarę możliwości a sami ruszają w stronę poszukiwanych.
Odwodowa Grupa Ratunkowa w składzie Artur, Jacek, Romek, Piotrek sposobi
się do akcji.
No a cały czas żyłem w przekonaniu, że i ja się
sposobiłem. Zwłaszcza, że byłem trzeźwy całkowicie.
Post by Wojciech Wierba
określił to mianem ???opier???.???). No cóż, skoro tak się szczęśliwie
złożyło, że to nie odmrożone palce będą im przypominać ???przygodę???, to
może warto ich czegoś nauczyć. Z możliwych błędów popełnili chyba
wszystkie. Wyruszyli na szlak o godzinie 18:00 po zmroku, już w
padającym śniegu. Nie znali przebiegu szlaku, tylko jedna osoba przeszła
go jesienią podczas dnia.
Nie wycofali się, gdy zaczęła się śnieżyca, gdy śnieg przykrył ścieżki
utrudniając dramatycznie orientację. Nie wiem, czy mieli mapę i kompas,
ale w takich warunkach klasyczna nawigacja w terenie jest bardzo trudna,
jeśli nie prawie niemożliwa.
Natomiast mieli dużo szczęścia: nie rozładowała się bateria w komórce,
mieli numer telefonu do Chatara, znaleźli miejsce z zasięgiem sieci
komórkowej i co chyba najważniejsze ??? trafili na zlot pl.rec.góry.
To nie tylko szczęście, ale właśnie dowód na to, że nie
popełnili wszystkich błędów. Co więcej nie byli
przemarznięci ani głodni, co też nie jest kwestią
szczęścia, tylko objawem rozumu. Raczej bym powiedział,
że zrobili tylko jeden błąd -- ruszyli w nocy w taką
pogodę. I to pokazuje, że jeden błąd może być groźny.
--
Michał Wasiak
Wojciech Wierba
2008-11-26 19:30:50 UTC
Permalink
Post by Michał Wasiak
Post by Wojciech Wierba
Odwodowa Grupa Ratunkowa w składzie Artur, Jacek, Romek, Piotrek sposobi
się do akcji.
No a cały czas żyłem w przekonaniu, że i ja się
sposobiłem. Zwłaszcza, że byłem trzeźwy całkowicie.
Tak, tak - Michał też się sposobił.
Sorry, ale nastapiło przekłamanie na linii Eryk-Marcin
przy podawaniu składów osobowych i poprawianiu tekstu.

Przepraszam i pozdrawiam
Wojtek
Michał Wasiak
2008-11-27 19:50:36 UTC
Permalink
Post by Wojciech Wierba
Przepraszam i pozdrawiam
No co Ty, przecież ja nie poważnie.
--
Michał Wasiak
RyszardS
2008-11-27 19:14:08 UTC
Permalink
Post by Michał Wasiak
nie byli
przemarznięci ani głodni, co też nie jest kwestią
szczęścia, tylko objawem rozumu. Raczej bym powiedział,
że zrobili tylko jeden błąd -- ruszyli w nocy
Nie zgodzę się z Tobą. Ile czasu potrzeba by w takich warunkach
przemarznąć, zgłodnieć? Zakładam, że nie mieli ze sobą zapasów, bo
termosów nie mieli. Już kiedyś czytaliśmy na tym forum opowieść kolegi,
który w śnieżycy po zapadnięciu zmroku chciał się dostać z
przyjaciółkami na H.Krupową. Szczęście, że jedni i drudzy trafili pod
dach, ale co by było gdyby?


rychu
Marcin Kysiak
2008-11-27 19:37:03 UTC
Permalink
Post by RyszardS
Nie zgodzę się z Tobą. Ile czasu potrzeba by w takich warunkach
przemarznąć, zgłodnieć? Zakładam, że nie mieli ze sobą zapasów, bo
termosów nie mieli.
Mieli termos - taki stary, chyba "tłukący", przytroczony do plecaka. Nie
wiem, czy pełny. Mieli też wódkę, ale szczęśliwie jej nie użyli.

Jeszcze jedna refleksja - w dyskusji w chatce padło stwierdzenie, że tak
naprawdę zagrożenia życia nie było. Otóż mam wrażenie, że decydujące
było, nie jakie są warunki, ale kto się w nich znalazł i jakie ma do
tego przygotowanie. Bo nawet gdyby "obiektywnie" byli w stanie dotrzeć
do chatki lub zejść na dół do cywilizacji, to mogli popełnić błędną
decyzję np. źle przygotowanego biwaku, co mogłoby się skończyć źle.

Uważam zatem, że główną zasługą GGR było nie tyle dostarczenie wymiernej
i konkretnej pomocy, ile zapewnienie, że zagubieni nie zrobią jakiejś
głupoty.

Pzdr,
M.
--
Marcin Kysiak
Kalendarze - Parowozy 2009: http://www.roffo.pl/parowozy
Galeria fotografii: http://www.marcinkysiak.pl
email: ***@gmail.com skype: marcin_kysiak
Michał Wasiak
2008-11-27 20:05:30 UTC
Permalink
Post by Marcin Kysiak
Post by RyszardS
Nie zgodzę się z Tobą. Ile czasu potrzeba by w takich warunkach
przemarznąć, zgłodnieć? Zakładam, że nie mieli ze sobą zapasów, bo
termosów nie mieli.
Mieli termos - taki stary, chyba "tłukący", przytroczony do plecaka. Nie
wiem, czy pełny. Mieli też wódkę, ale szczęśliwie jej nie użyli.
W ogóle co za pomysł, żeby wódę w górach pić? :)
Post by Marcin Kysiak
Jeszcze jedna refleksja - w dyskusji w chatce padło stwierdzenie, że tak
naprawdę zagrożenia życia nie było. Otóż mam wrażenie, że decydujące
było, nie jakie są warunki, ale kto się w nich znalazł i jakie ma do
tego przygotowanie. Bo nawet gdyby "obiektywnie" byli w stanie dotrzeć
do chatki lub zejść na dół do cywilizacji, to mogli popełnić błędną
decyzję np. źle przygotowanego biwaku, co mogłoby się skończyć źle.
Chyba nie przypuszczasz, że ktoś w tych warunkach mógłby
myśleć o biwaku?
Post by Marcin Kysiak
Uważam zatem, że główną zasługą GGR było nie tyle dostarczenie wymiernej
i konkretnej pomocy, ile zapewnienie, że zagubieni nie zrobią jakiejś
głupoty.
Ja coś uważam, że nie doceniasz naszych nowych znajomych.
Od momentu, kiedy zadzwonili (łącznie oczywiście z tą
decyzją) robili wszystko, co należało. Nie doceniasz też
siebie i pozostałych 2/3. Przestać się czuć zgubionym, to
rzecz nieprzeciętnie ważna w takich warunkach, czasem
ważniejsza niż 10 termosów i kanapek.
--
Michał Wasiak
Marcin Kysiak
2008-11-27 20:54:45 UTC
Permalink
Post by Michał Wasiak
Post by Marcin Kysiak
decyzję np. źle przygotowanego biwaku, co mogłoby się skończyć źle.
Chyba nie przypuszczasz, że ktoś w tych warunkach mógłby
myśleć o biwaku?
Jedna z pierwszych rzeczy, o które spytali podczas powrotu, to jak
przebiwakować noc.

Pzdr,
M.
--
Marcin Kysiak
Kalendarze - Parowozy 2009: http://www.roffo.pl/parowozy
Galeria fotografii: http://www.marcinkysiak.pl
email: ***@gmail.com skype: marcin_kysiak
Michał Wasiak
2008-11-27 21:21:21 UTC
Permalink
Post by Marcin Kysiak
Post by Michał Wasiak
Post by Marcin Kysiak
decyzję np. źle przygotowanego biwaku, co mogłoby się skończyć źle.
Chyba nie przypuszczasz, że ktoś w tych warunkach mógłby
myśleć o biwaku?
Jedna z pierwszych rzeczy, o które spytali podczas powrotu, to jak
przebiwakować noc.
Uuuuupssssss
--
Michał Wasiak
Tomasz Sójka
2008-11-28 06:49:17 UTC
Permalink
Post by Michał Wasiak
Chyba nie przypuszczasz, że ktoś w tych warunkach mógłby
myśleć o biwaku?
Post by Marcin Kysiak
Uważam zatem, że główną zasługą GGR było nie tyle dostarczenie wymiernej
i konkretnej pomocy, ile zapewnienie, że zagubieni nie zrobią jakiejś
głupoty.
Ja coś uważam, że nie doceniasz naszych nowych znajomych.
Od momentu, kiedy zadzwonili (łącznie oczywiście z tą
decyzją) robili wszystko, co należało. Nie doceniasz też
siebie i pozostałych 2/3. Przestać się czuć zgubionym, to
rzecz nieprzeciętnie ważna w takich warunkach, czasem
ważniejsza niż 10 termosów i kanapek.
Witam!
Tutaj od razu przypomina mi się ładnych parę lat temu śmierć w drodze na
Łabowską. I taka - nawet nie refleksja - a oczywiste stwierdzenie że jak
kto chce to ubije się przy pierwszej lepszej okazji :) Wystarczy popełnić
tylko te właściwe błędy...
Natomiast refleksją już będzie to, że jednak komórka CZASEM się w górach
przydaje (nie tylko do telekomunikacyjnej bani ;) ), i że CZASEM i GPS,
nawet byle jaki w komórce przydałby się...
BTW - gdyby z rozmów nie wynikało że mają do chatki raczej niezbyt daleko,
zwyczajnie kazałoby się im wracać do cywilizacji i spróbować za dnia :)
I na koniec w kwestii biwaku :)) W całkiem podobnej sytuacji był kiedyś mój
brat; zima, ciemno, szlak z Rytra bądź Piwnicznej, sam, pierwszy raz szedł
na Niemcową, komórek jeszcze nie było. No i przekimał się w zwykłym
stylonowym śpiworku pod smrekiem :) Żeby nie było że był kompletnym idiotą,
to szedł dobrze tylko odrobinę za wcześnie zwątpił. Spał na grzbiecie
kilkaset metrów od chałupy...
Pozdrawiam Tomek
Marcin Kysiak
2008-11-28 10:52:40 UTC
Permalink
Post by Michał Wasiak
Ja coś uważam, że nie doceniasz naszych nowych znajomych.
Od momentu, kiedy zadzwonili (łącznie oczywiście z tą
decyzją) robili wszystko, co należało. Nie doceniasz też
siebie i pozostałych 2/3. Przestać się czuć zgubionym, to
rzecz nieprzeciętnie ważna w takich warunkach, czasem
ważniejsza niż 10 termosów i kanapek.
No to właśnie o tym piszę - od momentu nawiązania z nami kontaktu robili
to co należało, bo my mówiliśmy im co robić.

Potwierdza się więc, że nawiązanie kontaktu z pl.rec.gory może być
życiowo słuszną decyzją ;-)

Pzdr,
M.
--
Marcin Kysiak
Kalendarze - Parowozy 2009: http://www.roffo.pl/parowozy
Galeria fotografii: http://www.marcinkysiak.pl
email: ***@gmail.com skype: marcin_kysiak
Michał Wasiak
2008-11-27 19:57:16 UTC
Permalink
Post by RyszardS
Post by Michał Wasiak
nie byli
przemarznięci ani głodni, co też nie jest kwestią
szczęścia, tylko objawem rozumu. Raczej bym powiedział,
że zrobili tylko jeden błąd -- ruszyli w nocy
Nie zgodzę się z Tobą. Ile czasu potrzeba by w takich warunkach
przemarznąć, zgłodnieć? Zakładam, że nie mieli ze sobą zapasów, bo
termosów nie mieli. Już kiedyś czytaliśmy na tym forum opowieść kolegi,
Mnie chodzi o to, że jeśli przez 5 godzin w taki wiatr i
mróz nie zmarzli na kość, to pod tym względem byli nieźle
przygotowani. A to, że mogli ciężko zmarznąć, wynikało z
tego, kiedy wyszli i dalszych konsekwencji.
--
Michał Wasiak
Marcin Kysiak
2008-11-26 19:39:54 UTC
Permalink
Post by Wojciech Wierba
Wyruszyli na szlak o godzinie 18:00 po zmroku, już w
padającym śniegu.
A czy właściwie ustaliliśmy, *dlaczego* wyruszyli o tak późnej porze? W
piątek by mnie to specjalnie nie zdziwiło, ale w sobotę?

Pzdr,
M.
--
Marcin Kysiak
Kalendarze - Parowozy 2009: http://www.roffo.pl/parowozy
Galeria fotografii: http://www.marcinkysiak.pl
email: ***@gmail.com skype: marcin_kysiak
Slawek Wozniak
2008-11-28 10:25:22 UTC
Permalink
Post by Marcin Kysiak
A czy właściwie ustaliliśmy, *dlaczego* wyruszyli o tak późnej porze? W
piątek by mnie to specjalnie nie zdziwiło, ale w sobotę?
ZTCP z rozmowy z jednym z chłopaków - myśleli, że w 2-3 h dojdą na Niemcową,
ale dlaczego dopiero o 18:00 byli w Rytrze - nie wiem.
Dodatkowo - w niedzielę rano chcieli iśc na Prehybę....
--
pozdrav.
Sławek "Beneq" Woźniak
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Michał Wasiak
2008-11-28 10:37:02 UTC
Permalink
Post by Slawek Wozniak
Post by Marcin Kysiak
A czy właściwie ustaliliśmy, *dlaczego* wyruszyli o tak późnej porze? W
piątek by mnie to specjalnie nie zdziwiło, ale w sobotę?
ZTCP z rozmowy z jednym z chłopaków - myśleli, że w 2-3 h dojdą na Niemcową,
ale dlaczego dopiero o 18:00 byli w Rytrze - nie wiem.
Dodatkowo - w niedzielę rano chcieli iśc na Prehybę....
No to po ratowaniu do 4 rano chyba nie poszli... Albo
znów ruszyli o 18 :)
--
Michał Wasiak
nmariusz
2008-11-26 20:33:54 UTC
Permalink
Post by Wojciech Wierba
W końcu obiecana relacja.
dzięki ;-)
Post by Wojciech Wierba
Mrok powoli ogarnął
Niemal jak w audycji Noc z Lacrimosą, którą zamierzam wysłuchać
dziś o 22ej...

http://www.polskieradio.pl/trojka/aktualnosci/?id=76483

m.
Doczu
2008-11-27 09:21:26 UTC
Permalink
Post by Wojciech Wierba
Kochani,
W koĹ?cu obiecana relacja.
Mocny ukłon za ekstra relacyjkę. Super się czytało i żałuję, że nie
zostałem przygarnięty choćby do OGR, no ale jak mawia przysłowie:
"ktoś musi nie spać, aby spać mogł ktoś" :-)
Chłopakom z obu GR gratuluję postawy. Profesjonalizm najwyższej próby.
--
Pozdrawiam Doczu
http://www.doczu.siec2000.pl
Adres do korespondencji doczu_małpa_interia.pl
arafat
2008-11-28 02:43:11 UTC
Permalink
Tu ‘mały’, ‘jak Batorego komin’ zgrzyt. Dziewczę (drobna brunetka) w
charakterystycznym czerwonym polarze z błękitnym krzyżem i napisem GOPR
odmawia pomocy w sposób niebudzący wątpliwości. Ech…(ciekawe co na to
Naczelnik Grupy Krynickiej – wyglądała na miejscową).
czesc
podaj mi na priv jak mozesz wiecej szczegolow, popytam na podworku i
postaram sie wyjasnic sprawe bo smierdzaca troche...
pozdr
arafat
Wojciech Wierba
2008-11-28 06:32:53 UTC
Permalink
Post by arafat
podaj mi na priv jak mozesz wiecej szczegolow, popytam na podworku i
postaram sie wyjasnic sprawe bo smierdzaca troche...
Ano fakt, smierdząca.
I to w obydwu przypadkach:
1. jeśli to autentyczna członkini GOPR,
2. jesli to tylko przebieraniec (i tak zachowanie idzie na konto GOPR).
Zbieram wszystkie fakty i przesyłam na priva.
Pozdrawiam
Wojtek
Art.
2008-11-28 09:24:47 UTC
Permalink
Bry!
Post by Wojciech Wierba
1. jeśli to autentyczna członkini GOPR,
2. jesli to tylko przebieraniec (i tak zachowanie idzie na konto GOPR).
Jak to w Polsce, jest jeszcze opcja 1 i 1/2 - pani w sweterku to przyjaciółka
(kochanica, konkubina, metresa, flama, faworyta, jak zwał) jakiegoś
"prawdziwego" GOPRowca, której Misio Rysio pozwolił chodzić w swoim sweterku, bo
wtedy "jakby ciągle byli razem".

pozdro,
Art.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
Wojciech Wierba
2008-11-28 09:50:43 UTC
Permalink
Post by Art.
Bry!
Post by Wojciech Wierba
1. jeśli to autentyczna członkini GOPR,
2. jesli to tylko przebieraniec (i tak zachowanie idzie na konto GOPR).
Jak to w Polsce, jest jeszcze opcja 1 i 1/2 - pani w sweterku to przyjaciółka
(kochanica, konkubina, metresa, flama, faworyta, jak zwał) jakiegoś
"prawdziwego" GOPRowca, której Misio Rysio pozwolił chodzić w swoim sweterku, bo
wtedy "jakby ciągle byli razem".
Jasne, ale też uczciwie trzeba przyznać, że wzmiankowana osoba
niewatpliwie nie była tam
służbowo (ani na dyżurze, ani na patrolu), jeno prywatnie.
I prawdopodobnie prywatnie była nawalona niewąsko, co w pewien sposób
zwalniało ją
od uczestnictwa w akcji ratunkowej.

Pozdrawiam
Wojtek
Marcin Kysiak
2008-11-28 10:47:49 UTC
Permalink
Post by Wojciech Wierba
Jasne, ale też uczciwie trzeba przyznać, że wzmiankowana osoba
niewatpliwie nie była tam
służbowo (ani na dyżurze, ani na patrolu), jeno prywatnie.
I prawdopodobnie prywatnie była nawalona niewąsko, co w pewien sposób
zwalniało ją
od uczestnictwa w akcji ratunkowej.
Ja - po przeanalizowaniu sytuacji - bardziej mam pretensje do całej
grupy naszych sąsiadów en masse, niż do niej osobiście. Eryk poszedł do
nich wcześniej pytać, czy to ktoś od nich, a oni - w przeciwieństwie do
nas - zlali całą sprawę na zasadzie "nie mój cyrk i nie moje małpy".
Możliwe jest więc, że w momencie gdy z Beneq tam wtargnął, panna w ogóle
nic nie wiedziała o problemie i w stanie pomroczności jasnej była w
prawie dopytywać się o co chodzi. A faktem jest, jak pisał Beneq, że na
dyskusje już czasu nie było.

Pzdr,
M.
--
Marcin Kysiak
Kalendarze - Parowozy 2009: http://www.roffo.pl/parowozy
Galeria fotografii: http://www.marcinkysiak.pl
email: ***@gmail.com skype: marcin_kysiak
Art.
2008-11-28 11:06:09 UTC
Permalink
Bry!
Post by Wojciech Wierba
Jasne, ale też uczciwie trzeba przyznać, że wzmiankowana osoba
niewatpliwie nie była tam
służbowo (ani na dyżurze, ani na patrolu), jeno prywatnie.
Jeśli była członkiem rzeczywistym, to sprawa nie jest taka oczywista.
Za statutu GOPR.

2. Uchwała Zarządu Grupy o nadaniu członkostwa rzeczywistego wchodzi w życie z
chwilą złożenia uroczystego przyrzeczenia następującej treści:

'Dobrowolnie przyrzekam pod słowem honoru, że póki zdrów będę, na każde wezwanie
naczelnika lub jego zastępcy - bez względu na porę roku, dnia i stan pogody -
stawię się w oznaczonym miejscu i godzinie i udam się w góry celem niesienia
pomocy ludziom jej potrzebującym. Postanowień statutu GOPR będę przestrzegał
ściśle, polecenia naczelnika, zastępców, kierowników wypraw i akcji będę
wykonywał rzetelnie, sumiennie i gorliwie, pamiętając, że od mego postępowania
zależy zdrowie i życie ludzkie. W pełnej świadomości przyjętych na siebie
trudnych obowiązków i na znak dobrej woli, powyższe przyrzeczenie przez podanie
ręki naczelnikowi potwierdzam'

Oczywiście Wy nie jesteście Naczelnikiem ani zastępcą, ale zgodnie z tym
przyrzeczeniem, nie ma różnicy pomiędzy dyżurem a byciem "prywatnie".
Z czego zresztą czasami korzysta np. TOPR i GOPR ściągając ludzi z domów przy
dużych akacjach (duże akcje poszukiwawcze, przeszukiwanie lawinisk, dalekie
akcje w trudnym terenie bez użycia śmigła).
Post by Wojciech Wierba
I prawdopodobnie prywatnie była nawalona niewąsko, co w pewien sposób
zwalniało ją od uczestnictwa w akcji ratunkowej.
No, to może rzeczywiście spełniać zapis sformułowania "póki zdrów będę".

pozdro,
Art.

ps. Pomiędzy prywatnym a służbowym czasami cienka granica jest, co udowodnił
Sturmbannführer Kmicic.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
Wojciech Wierba
2008-11-28 11:28:31 UTC
Permalink
Post by Art.
No, to może rzeczywiście spełniać zapis sformułowania "póki zdrów będę".
W końcu upojenie alkoholowe, jak również kac (syndrom dnia wtórego)
mają swoje numerki (Międzynarodowa Statystyczna Klasyfikacja Chorób i
Problemów Zdrowotnych - ICD-10),
czyli chyba uznawane są za choroby bądź problemy zdrowotne.
A jak kto jest chory lub ma problemy zdrowotne, to trudno mówić, że jest
zdrów.
CBDO

Pozdrawiam
Wojtek
Art.
2008-11-28 12:47:33 UTC
Permalink
Bry!
Post by Art.
Jeśli była członkiem rzeczywistym, to sprawa nie jest taka oczywista.
Za statutu GOPR.
2. Uchwała Zarządu Grupy o nadaniu członkostwa rzeczywistego wchodzi w życie z
'Dobrowolnie przyrzekam pod słowem honoru, że póki zdrów będę, na każde wezwanie
naczelnika lub jego zastępcy
Nie chciałbym tutaj propagować spiskowej teorii dziejów, ale... na stronie
krynickiej grupy GOPR http://www.gopr.krynica.net.pl/ nie ma określone kto jest
naczelnikiem.
Z to mamy prezesa zarządu grupy i z-cę prezesa zarządu grupy.
Oczywiście możemy przyjąć, że jest to ułomność strony, ale jest też opcja, że
przysięga składana na Naczelnika grupy, de jure nie obowiązuje wobec Prezesa
Zarządu Grupy.

Chyba że to różne stanowiska, na co mógłby teoretycznie wskazywać § 45
statutu GOPR:

1. Działalność ratowniczą prowadzi Służba Górska.
2. Służbę Górską stanowią członkowie rzeczywiści i kandydaci.
3. Służba Górska wykonuje swe zadania w ramach Grup.
4. Przełożonym Służby Górskiej jest naczelnik Grupy.

I pewnie tak jest, a ja już myślałem że wynalazłem proch... (takie czarne, jak
się zapali to robi pssssyk, albo bum i pachnie wtedy odwiertami geotermalnymi).

Na osłodę (sobie) dodam jeden smaczek z onego Statutu:
"3. Naczelnik i naczelnicy Grup są kierownikami zakładów pracy w zrozumieniu prawa."

pozdro,
Art Edmundowicz
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
Wojciech Wierba
2008-11-28 14:24:46 UTC
Permalink
Post by Art.
Nie chciałbym tutaj propagować spiskowej teorii dziejów, ale... na stronie
krynickiej grupy GOPR http://www.gopr.krynica.net.pl/ nie ma określone kto jest
naczelnikiem.
Na szczęście, w przypadku akcji ratowniczych podejmowanych przez precla
stanowisko 'Naczelnika' jest zawsze obsadzane.
Post by Art.
Z to mamy prezesa zarządu grupy i z-cę prezesa zarządu grupy.
My też mamy, oj mamy...
Post by Art.
"3. Naczelnik i naczelnicy Grup są kierownikami zakładów pracy w zrozumieniu prawa."
No i teraz nie wiem, czy zwracac sie do kolegi E per 'Naczelniku' czy
per 'Kierowniku Zakładu'.

Generalnie "Dyrekcja Cyrku w Budowie".

Pozdrawiam
Wojtek
Michal Jankowski
2008-11-28 15:35:11 UTC
Permalink
Post by Wojciech Wierba
No i teraz nie wiem, czy zwracac sie do kolegi E per 'Naczelniku' czy
per 'Kierowniku Zakładu'.
NadRedaktorze 8-).

MJ
e***@gmail.com
2008-12-01 12:50:34 UTC
Permalink
Post by Wojciech Wierba
Post by Art.
Nie chciałbym tutaj propagować spiskowej teorii dziejów, ale... na stronie
krynickiej grupy GOPRhttp://www.gopr.krynica.net.pl/nie ma określone kto jest
naczelnikiem.
Na szczęście, w przypadku akcji ratowniczych podejmowanych przez precla
stanowisko 'Naczelnika' jest zawsze obsadzane.
Post by Art.
Z to mamy prezesa zarządu grupy i z-cę prezesa zarządu grupy.
My też mamy, oj mamy...
Post by Art.
"3. Naczelnik i naczelnicy Grup są kierownikami zakładów pracy w zrozumieniu prawa."
No i teraz nie wiem, czy zwracac sie do kolegi E per 'Naczelniku' czy
per 'Kierowniku Zakładu'.
Generalnie "Dyrekcja Cyrku w Budowie".
Pozdrawiam
Wojtek
Wielce memu sercu Drogi Nadredaktorze!!!:-)
Hi hi hi.... Ujaśniam - tytułomanii w naszym kochanym Kraju mamy dość,
zatem trzeba jak dotąd bywało mówić do mnie po imieniu:) wszak tytuł
Barda Grupy nie jest używany bo i po co:) z radością niezwykłą ten
zaszczyt grania Wam wszystkim pełnie i oby Wam się podobało jak dotąd,
a BTW Kierownikiem Zakładu to chyba Wojtku Ty jesteś jako Naczelny
Inżynier?:-)
Pozdrawiam najserdeczniej
Eryk
arafat
2008-11-28 17:00:23 UTC
Permalink
Post by Art.
Bry!
Nie chciałbym tutaj propagować spiskowej teorii dziejów, ale... na stronie
krynickiej grupy GOPR http://www.gopr.krynica.net.pl/ nie ma określone kto jest
naczelnikiem.
Z to mamy prezesa zarządu grupy i z-cę prezesa zarządu grupy.
Oczywiście możemy przyjąć, że jest to ułomność strony, ale jest też opcja, że
przysięga składana na Naczelnika grupy, de jure nie obowiązuje wobec Prezesa
Zarządu Grupy.
http://www.gopr.pl/index.php?action=ogoprall
tu masz wszelkie informacje o skladzie wladz naszej grupy

pozdr
arafat
Doczu
2008-11-28 19:21:16 UTC
Permalink
Bry!
Post by Wojciech Wierba
Jasne, ale też uczciwie trzeba przyznać, że wzmiankowana osoba
niewatpliwie nie była tam
służbowo (ani na dyżurze, ani na patrolu), jeno prywatnie.
Ja za bardzo nie znam okoliczności w jakich ta dama odmówiła współpracy,
ale jesli rzeczywiście była tam prywatnie i była "zmęczona" to może i
lepiej że nie brała udziału w akcji.
A zagajając z innej beczki to przypomniało mi się, że rankiem robiąc
foty widziałem wychodzącego z toalety mlodego jegomościa w czerwonym
polarze. Nie zwróciłem jednak uwagi czy był to polar przewodnicki czy
tez GOPR'owski. Gośc na oko 25-29 lat, szczuply wlosy ciemne, twarz
pociągła z lekkim zarostem na twarzy.
--
Pozdrawiam Doczu
http://www.doczu.siec2000.pl
Adres do korespondencji doczu_małpa_interia.pl
Marcin Kysiak
2008-11-28 19:36:01 UTC
Permalink
Post by Doczu
A zagajając z innej beczki to przypomniało mi się, że rankiem robiąc
foty
Nie ściemniaj, tylko dawaj te foty! :-)
Post by Doczu
widziałem wychodzącego z toalety mlodego jegomościa w czerwonym
polarze. Nie zwróciłem jednak uwagi czy był to polar przewodnicki czy
tez GOPR'owski. Gośc na oko 25-29 lat, szczuply wlosy ciemne, twarz
pociągła z lekkim zarostem na twarzy.
Był taki, chyba nawet wpadł do nas wieczorem (po akcji) na śpiewanie.

Pzdr,
M.
--
Marcin Kysiak
Kalendarze - Parowozy 2009: http://www.roffo.pl/parowozy
Galeria fotografii: http://www.marcinkysiak.pl
email: ***@gmail.com skype: marcin_kysiak
Doczu
2008-11-28 21:58:34 UTC
Permalink
Post by Marcin Kysiak
Post by Doczu
A zagajając z innej beczki to przypomniało mi się, że rankiem robiąc
foty
Nie ściemniaj, tylko dawaj te foty! :-)
Kurde - wstyd się przyznać, ale jeszcze nawet nie wiąłem się za
wywołanie tych fot :/
--
Pozdrawiam Doczu
http://www.doczu.siec2000.pl
Adres do korespondencji doczu_małpa_interia.pl
Tomasz Sójka
2008-12-01 08:01:07 UTC
Permalink
Post by Marcin Kysiak
Post by Doczu
A zagajając z innej beczki to przypomniało mi się, że rankiem robiąc
foty
Nie ściemniaj, tylko dawaj te foty! :-)
Post by Doczu
widziałem wychodzącego z toalety mlodego jegomościa w czerwonym
polarze. Nie zwróciłem jednak uwagi czy był to polar przewodnicki czy
tez GOPR'owski. Gośc na oko 25-29 lat, szczuply wlosy ciemne, twarz
pociągła z lekkim zarostem na twarzy.
Był taki, chyba nawet wpadł do nas wieczorem (po akcji) na śpiewanie.
Pzdr,
M.
Mniemam że był to jeden z czworga (Bandy?) przewodników SKPG którzy
przybyli na bazę w środku nocy :)
Byc może nie wszyscy wiedzą/pamietają że w ten sam łykend w Piwnicznej
odbywało się kolejne Lecie Koła - bodajże o numerku 53. Program
standardowy, niestety tatrzańscy znów wygrali mecz w nogę... :(
No i rzecz dziwna czwórka z nich zamiast całonocnej zabawy w cywilizowanych
warunkach wybrała zimową wyrypę i zabawę w "górskość" w chatce... Zwłaszcza
że ostały im się tylko nie ogrzewane lokumy. Nie wiem czy ktoś z nich był
świeżo oblachowany, taki moment może i faktycznie lepiej przeżyć gdzieś w
górach.
W każdym razie przyszli chyba już po powrocie GR.
Pozdrawiam Tomek
Paweł Rumian
2008-11-28 21:58:24 UTC
Permalink
Dnia środa, 26 listopada 2008 17:31 osoba znana jako Wojciech Wierba
Post by Wojciech Wierba
Na wszelki wypadek prosimy o pomoc, w przypadku szeroko zakrojonej akcji
poszukiwawczej. Tu ?mały?, ?jak Batorego komin? zgrzyt. Dziewczę
(drobna brunetka) w charakterystycznym czerwonym polarze z błękitnym
krzyżem i napisem GOPR odmawia pomocy w sposób niebudzący wątpliwości.
Ech?(ciekawe co na to Naczelnik Grupy Krynickiej ? wyglądała na miejscową).
Ja tylko tak z ciekawosci, bez zadnego podtekstu...

Czy goprowiec od momentu zlozenia przysiegi nie moze juz sobie pofolgowac
alkoholowo?
--
Paweł Rumian
e-mail -> ROT13
Doczu
2008-11-29 04:49:54 UTC
Permalink
Post by Paweł Rumian
Czy goprowiec od momentu zlozenia przysiegi nie moze juz sobie pofolgowac
alkoholowo?
Ja myślę, że tu jest podobnie jak z np. posłem. Może ale zawsze jest na
widelcu i zawsze będzie surowiej oceniany niż tzw. "przecietny zjadacz
chleba"
--
Pozdrawiam Doczu
http://www.doczu.siec2000.pl
Adres do korespondencji doczu_małpa_interia.pl
Wojciech Wierba
2008-11-29 08:06:40 UTC
Permalink
Post by Doczu
Post by Paweł Rumian
Czy goprowiec od momentu zlozenia przysiegi nie moze juz sobie pofolgowac
alkoholowo?
Ja myślę, że tu jest podobnie jak z np. posłem. Może ale zawsze jest na
widelcu i zawsze będzie surowiej oceniany niż tzw. "przecietny zjadacz
chleba"
I dlatego znana i lubiana charakterystyczna postać precla, gdy zamierza, na
przykład w schronisku górskim, 'wyluzować' się alkoholowo, nie zakłada
służbowych ciuchów goprowskich.

Pozdrawiam
Wojtek
Michał Wasiak
2008-11-29 08:19:54 UTC
Permalink
Post by Doczu
Post by Paweł Rumian
Czy goprowiec od momentu zlozenia przysiegi nie moze juz sobie pofolgowac
alkoholowo?
Ja myślę, że tu jest podobnie jak z np. posłem. Może ale zawsze jest na
widelcu i zawsze będzie surowiej oceniany niż tzw. "przecietny zjadacz
chleba"
A przede wszystkim nie w mundurze
--
Michał Wasiak
Wojciech Wierba
2008-11-29 08:08:56 UTC
Permalink
Post by Paweł Rumian
Czy goprowiec od momentu zlozenia przysiegi nie moze juz sobie pofolgowac
alkoholowo?
Również bez podtekstu:
Czy ksiądz chodzi na dziwki w sutannie?

Pozdrawiam
Wojtek
Andrzej J. Makarczuk
2008-11-29 09:43:59 UTC
Permalink
Post by Wojciech Wierba
Post by Paweł Rumian
Czy goprowiec od momentu zlozenia przysiegi nie moze juz sobie pofolgowac
alkoholowo?
Czy ksiądz chodzi na dziwki w sutannie?
Jak chce zniżkę, tak jak goprowiec w schronisku, to szamoni.



pozdrawiam
makar
--
makaraj Law is doing what is written, no matter what is right.
na Religion is doing what you are told no matter what is right.
tlen Morality is doing what is right no matter what you are told.
pl http://www.akglodz.org/
Art.
2008-11-29 12:01:18 UTC
Permalink
Bry!
Post by Andrzej J. Makarczuk
Post by Wojciech Wierba
Czy ksiądz chodzi na dziwki w sutannie?
Jak chce zniżkę, tak jak goprowiec w schronisku, to szamoni.
Zauważ jednak, że ponosi w tym przypadku dodatkową karę, jako że spotkanie w
wiadomym celu dwóch osób na co dzień chodzących w sukienkach, to zgodnie z
doktryną jest podwójny grzech...

Ale że nie było tylko offtopicznie, odniosę się do ad remu.

Goprowiec też człowiek, a człowiek nie wielbłąd i pić musi.
Lekarz też człowiek, policjant i strażak też, i nawet polityk (co niestety
nieśmiało musiał mi dopiero podpowiedzieć mój wewnętrzny humanitaryzm).
Ale są to zawody zaufania publicznego i wymaga się od nich pewnych zachowań
etycznych, przewyższających te ogólnie przyjęte (a przecież tolerancja dla
pijaków i pijaństwa jest w naszym społeczeństwie ogromna).
Być może jest to tylko społeczne tłumienie wyrzutów sumienia i poczucia winy
(kosztem innych, bo tak najłatwiej) albo zwykła dulszczyzna. Nie wiem.

Fakt jednak pozostaje faktem - nie lubimy pijanych policjantów, lekarzy,
strażaków, polityków i GOPRowców, choć te same osoby nawalone jak szpadel
(szpak, messerschmitt) spotkane u wujka Władka na imieninach wywołały by u nas
odruch sympatii - "swój chłop z tego Ryśka, lubi wypić".

Wystarczy więc swoją sferę zawodową wyraźnie oddzielić od stanu upojenia i nie
ma problemu.
Nie pić w pracy, nie pić w czasie wykonywania obowiązków, nie pić w mundurze (ze
stetoskopem, w sutannie) i nie pić wyłącznie w otoczeniu innych ludzi ze swojej
kasty (jeśli nawali się 10 osób różnych profesji, nikt im zawodu nie wytknie,
ale jak upije się razem i w porozumieniu 10 lekarzy "prywatnie i po cywilnemu" -
kontekst zawodowy ich prywatnego czynu mimo wszystko pozostanie).
I to wystarczy.

Cynicznie przyznam, a wątek ten może skłaniać do zwierzeń, że mam bardzo
pragmatyczne podejście do tego tematu.
Polityk może pić, lekarz bić żonę (oczywiście nie pochwalam samego faktu bicia),
a policjant chodzić w damskiej bieliźnie - oczywiście jeśli robią to poza pracą,
niepublicznie (wszak całą Polska patrzy) i w sposób nie wiążący ich prywatnych
zachowań z wykonywanym zawodem - to ich prywatna sprawa i nie mam zamiaru
oceniać ich przez pryzmat zawodowy. Mnie ich prywatność ani grzeje ani ziębi, bo
nie zaglądam wszystkim naokoło do łóżka, szafy, lodówki.

Ważne jednak żeby w swojej pracy zawodowej byli dobrymi policjantami, lekarzami
czy politykami (dobry polityk = taki który najlepiej działa na rzecz _moich_
interesów).

W tym konkretnym przypadku, wystarczyło zdjąć sweterek i nie zadawać szyku "my
ludzie gór, poświęcimy ratowaniu życie innych, hiiiik, pardąsik, innych życie".
A tak, wyszło jak z pijanym lekarzem w kitlu, co w potrzebie nie chce ratować
ludzkiego życia.
Odium pozostanie, a niewywietrzone szybko zmieni się w odór. I nie będzie to
smród szachów.

pozdro,
Art.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
nmariusz
2008-12-02 15:22:53 UTC
Permalink
Bry!
WrY ;-)
I nie będzie to smród szachów.
(N+T+G)*o => http://go.art.pl/Polish/TOC.php

pozdrowionka
m. ;-)

--
"matematyka jest sklepem z precelkami i nie tylko"
nieznany uczeń
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
Marcin Kysiak
2008-11-29 10:39:01 UTC
Permalink
Post by Paweł Rumian
Czy goprowiec od momentu zlozenia przysiegi nie moze juz sobie pofolgowac
alkoholowo?
Tu nawet nie chodzi o to - bo nie byłoby sprawy, gdyby powiedziała
"panowie, sorry, wypiłam - więcej będę przeszkadzać niż pomagać".

Problemem było ogólne nastawienie tamtej grupy na zasadzie "nie nasz
cyrk i nie nasze małpy". Przy czym, jak pisałem w innym poście, trudno
zawyrokować, czy to ta dziewczyna personalnie olała sprawę, czy padła
ofiarą podejścia swoich kolegów i o niczym nie wiedziała.

Faktem bezspornym jednak jest, że reakcja pl.rec.gory była diametralnie
inna od konkurencyjnej imprezy.

Pzdr,
M.
--
Marcin Kysiak
Kalendarze - Parowozy 2009: http://www.roffo.pl/parowozy
Galeria fotografii: http://www.marcinkysiak.pl
email: ***@gmail.com skype: marcin_kysiak
Jakub Radlinski
2008-12-01 11:46:19 UTC
Permalink
Post by Marcin Kysiak
Post by Paweł Rumian
Czy goprowiec od momentu zlozenia przysiegi nie moze juz sobie pofolgowac
alkoholowo?
Tu nawet nie chodzi o to - bo nie byłoby sprawy, gdyby powiedziała
"panowie, sorry, wypiłam - więcej będę przeszkadzać niż pomagać".
Problemem było ogólne nastawienie tamtej grupy na zasadzie "nie nasz
cyrk i nie nasze małpy". Przy czym, jak pisałem w innym poście, trudno
zawyrokować, czy to ta dziewczyna personalnie olała sprawę, czy padła
ofiarą podejścia swoich kolegów i o niczym nie wiedziała.
Jeżeli ta dziewczyna była faktycznie związana z GOPR to bez względu na
to co się wydawało jej kolegom powinna się dopytać o co biega i jak może
pomóc. Nawet jeżeli jej pomoc miałaby się ograniczyć do parzenia
herbaty. Formalnie rzecz biorąc to owszem w akcji musi uczestniczyć na
wezwanie naczelnika (lub innego upoważnionego) ale jeżeli wstąpiła do
takowej organizacji to pozostają jakieś zobowiązania moralne.

Jeżeli zlała sprawę to należy się jej kop w dupę bo jak sensownie
napisał nasz palestyński przyjaciel smród pozostał.

Pozdrawiam,

Kuba
Marcin Kysiak
2008-12-01 12:44:27 UTC
Permalink
Post by Jakub Radlinski
Jeżeli ta dziewczyna była faktycznie związana z GOPR to bez względu na
to co się wydawało jej kolegom powinna się dopytać o co biega i jak może
pomóc.
Tak jak pisałem - nie jest jasne, czy po pierwszej rozmowie dowiedziała
się czegokolwiek od swoich kolegów. Przy drugiej rozmowie - w momencie
naszego wyjścia - wydawała się nie wiedzieć o co chodzi i uznaliśmy, że
nie ma już czasu na wyjaśnienia.

Choć pewnie w tym momencie powinna była się włączyć w akcję choćby na
Niemcowej czy w drugiej grupie.
Post by Jakub Radlinski
Jeżeli zlała sprawę to należy się jej kop w dupę bo jak sensownie
napisał nasz palestyński przyjaciel smród pozostał.
Tu pełna zgoda. Sprawę warto wyjaśnić.

Pzdr,
M.
--
Marcin Kysiak
Kalendarze - Parowozy 2009: http://www.roffo.pl/parowozy
Galeria fotografii: http://www.marcinkysiak.pl
email: ***@gmail.com skype: marcin_kysiak
Jakub Radlinski
2008-12-01 13:28:26 UTC
Permalink
Post by Marcin Kysiak
Choć pewnie w tym momencie powinna była się włączyć w akcję choćby na
Niemcowej czy w drugiej grupie.
Ano właśnie.

Kuba
e***@gmail.com
2008-12-01 13:44:19 UTC
Permalink
Post by Marcin Kysiak
Post by Jakub Radlinski
Jeżeli ta dziewczyna była faktycznie związana z GOPR to bez względu na
to co się wydawało jej kolegom powinna się dopytać o co biega i jak może
pomóc.
Tak jak pisałem - nie jest jasne, czy po pierwszej rozmowie dowiedziała
się czegokolwiek od swoich kolegów. Przy drugiej rozmowie - w momencie
naszego wyjścia - wydawała się nie wiedzieć o co chodzi i uznaliśmy, że
nie ma już czasu na wyjaśnienia.
Choć pewnie w tym momencie powinna była się włączyć w akcję choćby na
Niemcowej czy w drugiej grupie.
Post by Jakub Radlinski
Jeżeli zlała sprawę to należy się jej kop w dupę bo jak sensownie
napisał nasz palestyński przyjaciel smród pozostał.
Tu pełna zgoda. Sprawę warto wyjaśnić.
Upłynął tydzień od Zlotu i Akcji, emocje nieco opadły ale mam takie
samo zdanie jak wówczas na gorąco:
Lekarz, ksiądz, GOPR'owiec to nie tylko zawód, pasja czy jak to tam
zwał... ale wg mnie to ( wybaczcie romantyzm i naiwność barda) -
powołanie.
Z tego co mi wiadomo, nikt z preclowiczów poza nieobecnym na Zlocie
JGJ nie jest członkiem GOPR/TOPR, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, w
której JGJ będąc na imprezie w Górach, żeby nie wiem jak był
niedysponowany - olał sprawę.
Porównajcie naszą reakcję i reakcje tamtych pozostałych ekip i
pozwólcie na kilka osobistych wrażeń: zlot trwał w najlepsze, zabawa
była przednia, gdy ją przerwałem informując o zdarzeniu (i stając się
dyktatorem :-P) - ja byłem pewien, że Wasza reakcja będzie właśnie
taka... bo nie mogła być inna. Reszta, czyli organizacja akcji, wybór
skladu GGR działa się niejako automatycznie. Nie było zamętu,
niepotrzebnych dyskusji itd. Był pełen profesjonalizm, za który
kolejny raz Wam chylę czoła. Reakcja tamtych ekip - brak reakcji to
najlepsze określenie.
Kiedyś po Górach łazili Turyści ( celowo piszę z wielkiej litery ),
dzisiaj w Górach Turystów jakby mniej, za to dużo przeróznych ekip dla
których liczy się jedno - byle się dobrze bawić, a to co się dzieje
dookoła to niewarte uwagi tło. Nie mam pewności, czy wspominana
kobieta w czerwonym swetrze jest rzeczywiście związana z GOPR. Nie
wiem, czy jeśli jest to Szefostwo GOPR by ją ukarało gdyby wiedziało o
zdarzeniu. Wiem jedno - ja bym w Góry z kims takim nie poszedł i do
jednego stołu na preclowym zlocie nie zasiadł.
Serdeczności!!!
Eryk
Tomasz Sójka
2008-12-01 14:07:58 UTC
Permalink
Post by e***@gmail.com
Kiedyś po Górach łazili Turyści ( celowo piszę z wielkiej litery ),
dzisiaj w Górach Turystów jakby mniej, za to dużo przeróznych ekip dla
których liczy się jedno - byle się dobrze bawić, a to co się dzieje
dookoła to niewarte uwagi tło. Nie mam pewności, czy wspominana
kobieta w czerwonym swetrze jest rzeczywiście związana z GOPR. Nie
wiem, czy jeśli jest to Szefostwo GOPR by ją ukarało gdyby wiedziało o
zdarzeniu. Wiem jedno - ja bym w Góry z kims takim nie poszedł i do
jednego stołu na preclowym zlocie nie zasiadł.
Serdeczności!!!
Eryk
Chiba trochę idealizujesz. Nic nie jest takie jednoznaczne i czarno-białe
(poza niektórymi fotkami Marcina). Każdemu może się zdarzyć kiepski dzień,
każdy robi błędy, ino jedni mniej inni więcej, jedni bardziej inni mniej
błahe... Nie każdy GOPRowiec to Klimek Bachleda... Odsądzanie kogoś od
potencjalnego miejsca przy zlotowym stole po jednej plamie to IMHO gruba
przesada.
Powiedzmy sobie szczerze że całkiem spora część tzw. Turystów - gdyby miała
sobie wyrobić opinię o preclowiczach TYLKO na podstawie tzw. rozrywkowej
części naszych zlotów, biwaków, TEŻ nie bardzo chciałaby się z nami po
górach szwendać, nieprawdaż??
Pozdrawiam Tomek
Wojciech Wierba
2008-12-01 14:15:53 UTC
Permalink
Post by Tomasz Sójka
Powiedzmy sobie szczerze że całkiem spora część tzw. Turystów - gdyby miała
sobie wyrobić opinię o preclowiczach TYLKO na podstawie tzw. rozrywkowej
części naszych zlotów, biwaków, TEŻ nie bardzo chciałaby się z nami po
górach szwendać, nieprawdaż??
Na pewno co najmniej jeden uzytkownik precla z nami by nie pojechał. :-)
Skąd inąd, ja bym z nim tez nie pojechał. :-)
Pozdrawiam
Wojtek
a***@gmail.com
2008-12-01 15:12:40 UTC
Permalink
Tak czytam tą całą dyskusję i targają mną sprzeczne uczucia. Trochę mi
to przypomina sąd nad kimś bez poznania punktu widzenia tej drugiej
strony ;) ale za to z pełnym poczuciem, że wszelkie argumenty są po
naszej stronie :) Może i tak, ale tego a priori przyjmować nie należy.
Zachowała się jak się zachowała, ale osobiście tego nie widziałem. Nie
wiem co jej powiedziano i czy w ogóle rozumiała co się do niej mówi ;)
Może faktycznie nie była w stanie pomóc ... a może mogłaby tylko
zaszkodzić ... Tak więc tą sprawę na razie zostawiłbym w ocenie do
wyjaśnienia ewentualnych szczegółów, a potem "na stos" ;))), ale nie
wcześniej :)

Druga sprawa to "ocaleni" turyści. IMO nie byli tacy znów zieleni (coś
tam wspominali, że się wspinają po Tatrach i to chyba z dokumentami po
temu) ani też nie dotarli do chatki w stanie kompletnego wyczerpania.
Powiedziałbym młodzi w sile wieku - och gdybym jeszcze raz mógł mieć
tyle sił co wtedy ;))). Z plecakami, zapewne z wyposażeniem chociażby
w spiwory i ubrania. Może faktycznie jedna z tych osób dowiedziała się
czegoś bardziej szczególnego o stanie swojego zdrowia (z tego co
słyszałem była osoba znacznie bardziej wyczerpana w momencie
spotkania)... a jeżeli wiedziała o tym wcześniej to powinna jasno to
wyartykułować. Z drugiej strony w grupie odpowiada się za wszystkich i
teoretycznie można liczyć na jej pomoc ... Skąd więc tyle emocji po
naszej stronie? Rozumiem, gdyby to były Tatry, Bieszczady, Beskid
Niski lub znacznie gorsze warunki pogodowe ... To co było może nie
było przyjemne, ale to nie była jeszcze "strefa śmierci". A może
jeszcze nie wiemy jak wygląda człowiek wyczerpany? IMHO zachowuje się
jednak inaczej i całe szczęście, że do tego nie doszło. Naprawdę
nikt nigdy z preclowiczów nie wyszedł za późno góry lub nie został
zaskoczony znacznie trudniejszymi warunkami niż się spodziewał ???

Tak więc reasumując - świetnie zorganizowana akcja ratunkowa. Osoby w
niej uczestniczące w tym wypadku mogą być dumne z siebie (pewnie gdyby
to były Tatry to kilka z nich też nie powinno iść w góry ;)) i z
osiągniętego rezultatu. Uratowani byli szczęśliwi, że ktoś im pomógł i
przyprowadził. Czyli temat na długie zimowe wieczory :) i oby tak się
zawsze kończyły tego typu przygody.
Kiedy� po G�rach �azili Tury�ci ( celowo pisz� z wielkiej litery ),
dzisiaj w G�rach Turyst�w jakby mniej, za to du�o przer�znych ekip dla
kt�rych liczy si� jedno - byle si� dobrze bawi�, a to co si� dzieje
dooko�a to niewarte uwagi t�o. Nie mam pewno�ci, czy wspominana
kobieta w czerwonym swetrze jest rzeczywi�cie zwi�zana z GOPR. Nie
wiem, czy je�li jest to Szefostwo GOPR by j� ukara�o gdyby wiedzia�o o
zdarzeniu. Wiem jedno - ja bym w G�ry z kims takim nie poszed� i do
jednego sto�u na preclowym zlocie nie zasiad�.
Serdeczno�ci!!!
Eryk
Chiba troch� idealizujesz. Nic nie jest takie jednoznaczne i czarno-bia�e
(poza niekt�rymi fotkami Marcina). Ka�demu mo�e si� zdarzy� kiepski dzie�,
ka�dy robi b��dy, ino jedni mniej inni wi�cej, jedni bardziej inni mniej
b�ahe... Nie ka�dy GOPRowiec to Klimek Bachleda... Ods�dzanie kogo� od
potencjalnego miejsca przy zlotowym stole po jednej plamie to IMHO gruba
przesada.
Powiedzmy sobie szczerze �e ca�kiem spora cz�� tzw. Turyst�w - gdyby mia�a
sobie wyrobi� opini� o preclowiczach TYLKO na podstawie tzw. rozrywkowej
cz�ci naszych zlot�w, biwak�w, TE� nie bardzo chcia�aby si� z nami po
g�rach szwenda�, nieprawda�??
Pozdrawiam Tomek
a***@gmail.com
2008-12-01 15:17:29 UTC
Permalink
A ludzie z SKPG byli bardzo w porządku i proszę ich nie mieszać w
jakieś przynależności do jakichś wydumanych grup :) z drugiej chałupy.
Bogu ducha winni, a mało brakowało aby ich ktoś wmieszał i ocenił ;)))
I tego się najbardziej boję w takich naprędce wykonywanych "analizach"
sytuacji bez odpowiedzialności za to co się pisze ;)
Marcin Kysiak
2008-12-01 15:38:09 UTC
Permalink
Post by a***@gmail.com
Tak czytam tą całą dyskusję i targają mną sprzeczne uczucia.
Przepraszam, a z kim mam przyjemność, bo nie kojarzę?
Post by a***@gmail.com
Druga sprawa to "ocaleni" turyści. IMO nie byli tacy znów zieleni (coś
tam wspominali, że się wspinają po Tatrach i to chyba z dokumentami po
temu) ani też nie dotarli do chatki w stanie kompletnego wyczerpania.
Niczego o Tatrach od nich nie słyszałem. Wiem, że w tamtym momencie nie
odróżniali szlaku turystycznego pieszego od narciarskiego i rowerowego.
Ale dla mnie osobiście wystarczy, że zadzwonili i powiedzieli, że
potrzebują pomocy.
Post by a***@gmail.com
Powiedziałbym młodzi w sile wieku - och gdybym jeszcze raz mógł mieć
tyle sił co wtedy ;))). Z plecakami, zapewne z wyposażeniem chociażby
w spiwory i ubrania.
Śpiwór śpiworowi nierówny.
Post by a***@gmail.com
Może faktycznie jedna z tych osób dowiedziała się
czegoś bardziej szczególnego o stanie swojego zdrowia (z tego co
słyszałem była osoba znacznie bardziej wyczerpana w momencie
spotkania)... a jeżeli wiedziała o tym wcześniej to powinna jasno to
wyartykułować. Z drugiej strony w grupie odpowiada się za wszystkich i
teoretycznie można liczyć na jej pomoc ...
Nie jest jasne, czy Martyna poczuła się słabiej na początku, czy potem -
ona chyba tego nie wyartykułowała, tylko myśmy zobaczyli, że sobie nie
radzi. Miałem wręcz wrażenie, że nie chciała się do tego przyznać tylko
usiłowała dociągnąć do grupy. Na pomoc swoich współtowarzyszy mogła
liczyć, zachowali się pod tym względem OK. Ale co z tego, skoro nie
wiedzieli, którędy iść? Mieli szukać drogi niosąc ją?
Post by a***@gmail.com
Skąd więc tyle emocji po
naszej stronie? Rozumiem, gdyby to były Tatry, Bieszczady, Beskid
Niski lub znacznie gorsze warunki pogodowe ... To co było może nie
było przyjemne, ale to nie była jeszcze "strefa śmierci". A może
jeszcze nie wiemy jak wygląda człowiek wyczerpany? IMHO zachowuje się
jednak inaczej i całe szczęście, że do tego nie doszło.
Moim bardzo skromnym zdaniem - gdyby zdecydowali się biwakować, to
wszystko jedno czy rzecz miałaby miejsce w Beskidzie Sądeckim,
Bieszczadach czy Beskidzie Niskim. Zostałyby wyłącznie warunki pogodowe
i ich umiejętności.
Post by a***@gmail.com
Naprawdę
nikt nigdy z preclowiczów nie wyszedł za późno góry lub nie został
zaskoczony znacznie trudniejszymi warunkami niż się spodziewał ???
Toteż ja osobiście daleki jestem od odsądzania ich od czci i wiary. Sam
doświadczenie zimowe i nocne zdobywałem takim sposobem w ich wieku :-)

Pzdr,
M.
--
Marcin Kysiak
Kalendarze - Parowozy 2009: http://www.roffo.pl/parowozy
Galeria fotografii: http://www.marcinkysiak.pl
email: ***@gmail.com skype: marcin_kysiak
Artur
2008-12-01 17:54:41 UTC
Permalink
Post by Marcin Kysiak
Post by a***@gmail.com
Tak czytam tą całą dyskusję i targają mną sprzeczne uczucia.
Przepraszam, a z kim mam przyjemność, bo nie kojarzę?
Przepraszam, na google wpisałem "Artur" i bylem przekonany, że się
wyświetli. No coż brak obycia z pisaniem na grupach. :)
Post by Marcin Kysiak
Post by a***@gmail.com
Druga sprawa to "ocaleni" turyści. IMO nie byli tacy znów zieleni (coś
tam wspominali, że się wspinają po Tatrach i to chyba z dokumentami po
temu) ani też nie dotarli do chatki w stanie kompletnego wyczerpania.
Niczego o Tatrach od nich nie słyszałem. Wiem, że w tamtym momencie nie
odróżniali szlaku turystycznego pieszego od narciarskiego i rowerowego.
Ale dla mnie osobiście wystarczy, że zadzwonili i powiedzieli, że
potrzebują pomocy.
Tak wtedy i pomoc urasta do dużej rangi :) Naprawdę nie chodzi mi tu o
umniejszanie dobrej woli, wysiłku i poświęcenia Głównej Grupy, a tylko
sprowadzenia sytuacji do rozsądnych, mierzalnych i weryfikujących się
opisów :) Inaczej kronika GOPR w Wierchach liczyłaby po kilkaset stron i na
inne artykuły brakło by miejsca ;) To prawda - najwyraźniej te szlaki w
Beskidach ich skołowały :). Otóż to zadzwonili :) Ja też często dzwonię do
znajomych jak coś jest trudniejszego co z nimi wyjaśnię szybciej :) A jak
nie pomogą to radzę sobie sam jak potrafię :))
Post by Marcin Kysiak
Post by a***@gmail.com
Powiedziałbym młodzi w sile wieku - och gdybym jeszcze raz mógł mieć
tyle sił co wtedy ;))). Z plecakami, zapewne z wyposażeniem chociażby
w spiwory i ubrania.
Śpiwór śpiworowi nierówny.
Jak zawsze masz rację :)
Post by Marcin Kysiak
Post by a***@gmail.com
Może faktycznie jedna z tych osób dowiedziała się
czegoś bardziej szczególnego o stanie swojego zdrowia (z tego co
słyszałem była osoba znacznie bardziej wyczerpana w momencie
spotkania)... a jeżeli wiedziała o tym wcześniej to powinna jasno to
wyartykułować. Z drugiej strony w grupie odpowiada się za wszystkich i
teoretycznie można liczyć na jej pomoc ...
Nie jest jasne, czy Martyna poczuła się słabiej na początku, czy potem -
ona chyba tego nie wyartykułowała, tylko myśmy zobaczyli, że sobie nie
radzi. Miałem wręcz wrażenie, że nie chciała się do tego przyznać tylko
usiłowała dociągnąć do grupy. Na pomoc swoich współtowarzyszy mogła
liczyć, zachowali się pod tym względem OK. Ale co z tego, skoro nie
wiedzieli, którędy iść? Mieli szukać drogi niosąc ją?
Otóz to - wiele elementów tej układanki nie jest znane do dzisiaj :)
Post by Marcin Kysiak
Post by a***@gmail.com
Skąd więc tyle emocji po
naszej stronie? Rozumiem, gdyby to były Tatry, Bieszczady, Beskid
Niski lub znacznie gorsze warunki pogodowe ... To co było może nie
było przyjemne, ale to nie była jeszcze "strefa śmierci". A może
jeszcze nie wiemy jak wygląda człowiek wyczerpany? IMHO zachowuje się
jednak inaczej i całe szczęście, że do tego nie doszło.
Moim bardzo skromnym zdaniem - gdyby zdecydowali się biwakować, to
wszystko jedno czy rzecz miałaby miejsce w Beskidzie Sądeckim,
Bieszczadach czy Beskidzie Niskim. Zostałyby wyłącznie warunki pogodowe
i ich umiejętności.
Az się prosi o stwierdzenie, ze słowkiem gdyby .... Gdybym miał lepszy
aparat, to robiłbym lepsze zdjęcia :)
Post by Marcin Kysiak
Post by a***@gmail.com
Naprawdę
nikt nigdy z preclowiczów nie wyszedł za późno góry lub nie został
zaskoczony znacznie trudniejszymi warunkami niż się spodziewał ???
Toteż ja osobiście daleki jestem od odsądzania ich od czci i wiary. Sam
doświadczenie zimowe i nocne zdobywałem takim sposobem w ich wieku :-)
Pzdr,
M.
Otóż to :) jak i wielu innych ludzi :) Ten wyczyn młodych wiekiem turystów
to i tak nic w porównaniu do alpinistycznego wyczynu w Fantazyjce. Tutaj
dopiero trzeba było mieć polot i odwagę ;))) ale osobiście tego typu
doświadczeń nie chciałbym przeżywać ;)))

Pozdrawiam,
Artur
Marcin Kysiak
2008-12-01 18:04:30 UTC
Permalink
Post by Artur
Tak wtedy i pomoc urasta do dużej rangi :) Naprawdę nie chodzi mi tu o
umniejszanie dobrej woli, wysiłku i poświęcenia Głównej Grupy, a tylko
sprowadzenia sytuacji do rozsądnych, mierzalnych i weryfikujących się
opisów :)
OK, masz oczywiście rację, ale ja na to patrzę inaczej.

Bo można powiedzieć, że "obiektywnie" nie było zagrożenia i sytuacja
była prosta. Tyle że ten obiektyw(izm) jest subiektywny, bo znaczy
wyłącznie tyle, że *my* byśmy sobie w takiej sytuacji poradzili. A
zwłaszcza mając wiedzę nabytą post factum. I takie uwarunkowania
zaważyły na mojej decyzji, że mogę wyjść w te warunki i komuś pomagać
(abstrahując od tego, że mieliśmy pewną przewagę taktyczną startując z
chatki).

My jednak działaliśmy nie na podstawie "mierzalnych i weryfikujących się
opisów", a na podstawie dostępnych informacji. A te były takie, że
zaginęli turyści, są na "szlaku pomarańczowym" i nie wiedzą co robić. A
uważam, że ludzie, którzy nie wiedzą co zrobić, w dodatku w stanie
zmęczenia fizycznego i psychicznego mogą zrobić głupotę. I jedyną chyba
rozsądną decyzją było wysłanie tam ludzi w celu a) ustalenia faktów, b)
zadbania, żeby wszyscy ("ratujący" i "ratowani") bez błędów trafili do
chatki. I to zrobiono - nie było w tym żadnego bohaterstwa, a
poświęcenia tyle, że kielicha trzeba było odstawić i w syfiastą pogodę
się przespacerować.

Pzdr,
M.
--
Marcin Kysiak
Kalendarze - Parowozy 2009: http://www.roffo.pl/parowozy
Galeria fotografii: http://www.marcinkysiak.pl
email: ***@gmail.com skype: marcin_kysiak
Artur
2008-12-01 18:50:10 UTC
Permalink
Post by Marcin Kysiak
Post by Artur
Tak wtedy i pomoc urasta do dużej rangi :) Naprawdę nie chodzi mi tu o
umniejszanie dobrej woli, wysiłku i poświęcenia Głównej Grupy, a tylko
sprowadzenia sytuacji do rozsądnych, mierzalnych i weryfikujących się
opisów :)
OK, masz oczywiście rację, ale ja na to patrzę inaczej.
Oczywiście każdy może patrzeć inaczej i zapewne zależy to od wielu rzeczy w
tym także od personalnych doświadczeń :) Szanuję Twój odmienny od mojego
punkt widzenia :)
Post by Marcin Kysiak
Bo można powiedzieć, że "obiektywnie" nie było zagrożenia i sytuacja
była prosta. Tyle że ten obiektyw(izm) jest subiektywny, bo znaczy
wyłącznie tyle, że *my* byśmy sobie w takiej sytuacji poradzili. A
zwłaszcza mając wiedzę nabytą post factum.
Zapewne tego nie słyszałeś, ale oni przez telefon (o ile się nie mylę ;))
relacjonowali, że minęli jakiś dom po drodze, co w mojej intuicji
(bazującej na wiedzy, doświadczeniu i znajomości co prawda od kilku lat
nieodświeżanej tego ramienia) mniej więcej ich lokalizowało przy założeniu
że nie opuścili głownego grzebietu. Z tym, że to nie ma i tak większego
znaczenia, bo gdyby byli gdzieś dalej od szlaku to możemy założyć z dużym
prawdopodobieństwem ,że Grupa też by ich nie znalazła, chyba że zostawili
by ślady idąc zbyt daleko w kierunku Rogaczy. Osobiście bardziej obawiałbym
się sytuacji, że przeszli Niemcową bokiem w kierunku Rogaczy niż wielu
innych wariantów. Taki rozój sytuacji był chyba najbardziej niebezpieczny.
Grupa nie zauważyłaby śladów i gdyby już nie było kontaktu głosowego, to
oni swobodnie powędrowaliby sobie ramieniem w coraz większe odludzie. Czy
latwo minąć Niemcową bez zauważenia tego faktu? Nie wiem, nie zdarzyło mi
się nawet w nocy :)
Post by Marcin Kysiak
I takie uwarunkowania zaważyły na mojej decyzji, że mogę wyjść w te warunki i komuś pomagać
(abstrahując od tego, że mieliśmy pewną przewagę taktyczną startując z
chatki).
i bardzo dobrze :) Uważam, że wyjście na spacer blisko północy w pruszącym
śniegu ;) jest świetną rozrywką skoro do szczytu jest tak niedaleko :), a
faktycznie istnieje prawdopodobieństwo że można pomóc innym :) Inne
zachowanie, pomijając stan nietrzeźwości lub choroby uważam za
nieturystyczne :) i tu się całkowicie zgadzam, że decyzja była poprawna :)
o ile .... O ile poszukiwania w tej konkretnej sytuacji przy naszym
wcześniejszym sposobie spędzenia czasu nie wymagałyby schodzenia zbyt nisko
w dół. Taki właśnie pozytywny dla wszystkich scenariusz zakłada, że
poszukiwani byliby stosunkowo blisko, co nie znaczy, że głosy, światło itd.
nie zaoszczędziłyby im kolejnej półgodziny błądzenia :)
Post by Marcin Kysiak
My jednak działaliśmy nie na podstawie "mierzalnych i weryfikujących się
opisów", a na podstawie dostępnych informacji. A te były takie, że
zaginęli turyści, są na "szlaku pomarańczowym" i nie wiedzą co robić. A
uważam, że ludzie, którzy nie wiedzą co zrobić, w dodatku w stanie
zmęczenia fizycznego i psychicznego mogą zrobić głupotę. I jedyną chyba
rozsądną decyzją było wysłanie tam ludzi w celu a) ustalenia faktów, b)
zadbania, żeby wszyscy ("ratujący" i "ratowani") bez błędów trafili do
chatki. I to zrobiono - nie było w tym żadnego bohaterstwa, a
poświęcenia tyle, że kielicha trzeba było odstawić i w syfiastą pogodę
się przespacerować.
Pzdr,
M.
Oczywiście, że tak. Tylko jak słusznie zauważyłeś nie ma w tym nic z Rzeczy
Wielkich i całe szczęscie :) Jest za to wiele zrozumienia i chęci niesienia
zwykłej pomocy, czyli tego co nas ciągnie do gór :). Na szczęscie nikt
swojego poziomu bohaterstwa sprawdzać nie musiał i obyło się bez
szarżowania ;). OT znam bardziej syfiaste noce niż tamta :), ale to może
dlatego że nie lubię jak mi się leje za kołnierz :). Poza tym nie każdemu
udaje się pomóc ...
Michal Jankowski
2008-12-01 18:58:42 UTC
Permalink
Post by Artur
(bazującej na wiedzy, doświadczeniu i znajomości co prawda od kilku lat
nieodświeżanej tego ramienia) mniej więcej ich lokalizowało przy założeniu
że nie opuścili głownego grzebietu. Z tym, że to nie ma i tak większego
znaczenia, bo gdyby byli gdzieś dalej od szlaku to możemy założyć z dużym
prawdopodobieństwem ,że Grupa też by ich nie znalazła, chyba że zostawili
by ślady idąc zbyt daleko w kierunku Rogaczy. Osobiście bardziej obawiałbym
się sytuacji, że przeszli Niemcową bokiem w kierunku Rogaczy niż wielu
innych wariantów. Taki rozój sytuacji był chyba najbardziej niebezpieczny.
Grupa nie zauważyłaby śladów i gdyby już nie było kontaktu głosowego, to
oni swobodnie powędrowaliby sobie ramieniem w coraz większe odludzie. Czy
To wszystko tak na marginisie dyskusji "na co komu GPS w górach"...

MJ
Artur
2008-12-01 19:14:02 UTC
Permalink
Post by Michal Jankowski
Post by Artur
(bazującej na wiedzy, doświadczeniu i znajomości co prawda od kilku lat
nieodświeżanej tego ramienia) mniej więcej ich lokalizowało przy założeniu
że nie opuścili głownego grzebietu. Z tym, że to nie ma i tak większego
znaczenia, bo gdyby byli gdzieś dalej od szlaku to możemy założyć z dużym
prawdopodobieństwem ,że Grupa też by ich nie znalazła, chyba że zostawili
by ślady idąc zbyt daleko w kierunku Rogaczy. Osobiście bardziej obawiałbym
się sytuacji, że przeszli Niemcową bokiem w kierunku Rogaczy niż wielu
innych wariantów. Taki rozój sytuacji był chyba najbardziej niebezpieczny.
Grupa nie zauważyłaby śladów i gdyby już nie było kontaktu głosowego, to
oni swobodnie powędrowaliby sobie ramieniem w coraz większe odludzie. Czy
To wszystko tak na marginisie dyskusji "na co komu GPS w górach"...
MJ
IMO z całym szacunkiem dalej uważam, że nie jest ekonomicznie uzasadniony
:)chociaż jako gadżet czasami okazuje swoją przydatność w trudnych,
nieprzewidywanych okolicznościach :))) Ale cóż jak kogoś stać, to nie
wiedzę w tym nić zdrożnego, że zanabył, a nawet lepiej, że to kolega ;)
Basia Z.
2008-12-01 19:11:38 UTC
Permalink
Tak mi się przypomniały moje osobiste przygody prawie 5 lat temu w tej samej
okolicy:

http://groups.google.pl/group/pl.rec.gory/browse_thread/thread/6683522e09b8791e?hl=pl&q=Rogacz+group:pl.rec.gory#e3abc9aa940cc349

B.
Doczu
2008-12-01 19:19:50 UTC
Permalink
Post by Basia Z.
Tak mi się przypomniały moje osobiste przygody prawie 5 lat temu w tej samej
http://groups.google.pl/group/pl.rec.gory/browse_thread/thread/6683522e09b8791e?hl=pl&q=Rogacz+group:pl.rec.gory#e3abc9aa940cc349
To tylko powinno utwierdzić niektórych w przekonaniu ze nie ma gór
"łatwych".
--
Pozdrawiam Doczu
http://www.doczu.siec2000.pl
Adres do korespondencji doczu_małpa_interia.pl
Marcin Kysiak
2008-12-01 19:23:27 UTC
Permalink
Post by Artur
IMO z całym szacunkiem dalej uważam, że nie jest ekonomicznie uzasadniony
:)
Beneq twierdził to samo pół godziny przed "wezwaniem". Zmienił zdanie na
polanach pod węzłem szlaków :-)

Pzdr,
M.
--
Marcin Kysiak
Kalendarze - Parowozy 2009: http://www.roffo.pl/parowozy
Galeria fotografii: http://www.marcinkysiak.pl
email: ***@gmail.com skype: marcin_kysiak
Artur
2008-12-01 20:19:10 UTC
Permalink
Post by Marcin Kysiak
Post by Artur
IMO z całym szacunkiem dalej uważam, że nie jest ekonomicznie uzasadniony
:)
Beneq twierdził to samo pół godziny przed "wezwaniem". Zmienił zdanie na
polanach pod węzłem szlaków :-)
Pzdr,
M.
Może i ja kiedyś zmienię - nie wykluczam, bo tylko krowa nie zmienia
zdania, ale ważne żeby nie być chrągiewką na wietrze historii ;). Na razie
mam inne wydatki ;)
Basia Z.
2008-12-01 14:26:59 UTC
Permalink
Post by e***@gmail.com
Z tego co mi wiadomo, nikt z preclowiczów poza nieobecnym na Zlocie
JGJ nie jest członkiem GOPR/TOPR,
Znam co najmniej dwóch (z jednym nie raz imprezowałam ;-) )

Też mi się wydaje, że nadmiernie odsądzasz tamte osoby od czci i wiary.
Ale nie było mnie - więc nie wiem jak było dokładnie.

B.
e***@gmail.com
2008-12-01 15:22:25 UTC
Permalink
Ad vocem:)

Tomku - wszak napisałem, żem romantyczny i naiwny zatem idealistyczny
zapewne:) A co do materii - podchodzę do tego być może jako informatyk
w sposób zerojedynkowy czy inaczej mówiąc czarno-biały: gdy idę na
wyrypę z jakąś grupą to idę z ludźmi na których mogę liczyć, gdy
wspinam się to chcę mieć pewność co do asekurującego i mój partner od
liny takoż - i jedna wpadka tej klasy ( pamiętaj Tomku , że wychodzimy
z założenia, że ta kobieta była z GOPR) wywołuje mój daleko idący
dystans do takiej osoby. A gdy siadam do jednego stołu to zwykłem
siadać z tymi , których lubie i szanuję. Jeśli podmiotem rozważań jest
ktoś kto z Górami nie jest związany Przyrzeczeniem, które składa -
mogę przyjąć Twój tok rozumowania.

Basiu - nie "odsądzam od czci i wiary tamtych osób" tylko jeśli już to
od stołu i to jedną osobę:)

Pozdrawiam idealistycznie:)
Eryk
e***@gmail.com
2008-12-01 15:33:37 UTC
Permalink
Wojtku Wojtku!!!

A gdzie obiecana relacja z Drugiej Akcji Ratunkowej Precla??
Lżejszy kaliber więc chyba można założyć, że nie wywoła "ciemnych"
emocji do nikogo:)

Serdeczności!
Eryk
Jakub Radlinski
2008-12-01 15:50:21 UTC
Permalink
Post by e***@gmail.com
Lekarz, ksiądz, GOPR'owiec to nie tylko zawód, pasja czy jak to tam
zwał... ale wg mnie to ( wybaczcie romantyzm i naiwność barda) -
powołanie.
Sorry ale to bzdura jest. Po pierwsze stwierdzenie o powołaniu to się
może nadawać najwyżej dla księdza. Dla lekarza czy ratownika to bardziej
pasja. Zresztą nikt normalny nie idzie do GOPR/TOPR by nieść pomoc i
poświęcać się dla innych. Jeżeli tak rzeczywiście myśli to
najprawdopodobniej i tak ratownikiem nie zostanie a jak zostanie to
"ratownikiem bajarzem wieczorowym". Większość idzie z poczucia przygody,
szpanu, chęci sprawdzenia się. Dopiero potem dociera do większości, że
to po prostu upierdliwy obowiązek, a z rzadka satysfakcja.
Post by e***@gmail.com
Z tego co mi wiadomo, nikt z preclowiczów poza nieobecnym na Zlocie
JGJ nie jest członkiem GOPR/TOPR, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, w
której JGJ będąc na imprezie w Górach, żeby nie wiem jak był
niedysponowany - olał sprawę.
Nie wiem jak by się zachował JGJ ale też trzeba znać miarę swoich
możliwości. Będąc w stanie "nieważkości" raczej trzeba tak jak to Marcin
napisał powiedzieć "sorry ale nie dam rady". Natomiast można się
zainteresować czy chociażby spróbować pomóc logistycznie (choć akurat
młoda dziewczyna może doświadczenia w organizacji wypraw nie mieć).
Ważna jest reakcja - ta która tu jest opisana stawia laskę w bardzo złym
świetle choć formalnie trudno jej cokolwiek zarzucić. Myślę jednak, że
jest to wyjątek (albo pożyczony polarek).
Post by e***@gmail.com
Porównajcie naszą reakcję i reakcje tamtych pozostałych ekip i
pozwólcie na kilka osobistych wrażeń: zlot trwał w najlepsze, zabawa
była przednia, gdy ją przerwałem informując o zdarzeniu (i stając się
dyktatorem :-P) - ja byłem pewien, że Wasza reakcja będzie właśnie
taka... bo nie mogła być inna. Reszta, czyli organizacja akcji, wybór
skladu GGR działa się niejako automatycznie. Nie było zamętu,
niepotrzebnych dyskusji itd. Był pełen profesjonalizm, za który
kolejny raz Wam chylę czoła. Reakcja tamtych ekip - brak reakcji to
najlepsze określenie.
To ja wystąpię jako taki "advocatus diaboli": co zrobiliście źle? To nie
jest złośliwość ale nawet najlepiej wyszkolone służby zawsze popełniają
błędy mniejsze czy większe. I między innymi takie "podziałaniowe"
spotkania przy przysłowiowej "flaszcze" (mineralnej?) powinny służyć
(nawet jak są one wirtualne) analizie tego co zostało zrobione źle lub
mogło być zrobione lepiej. Samozadowolenie lubi się bardzo zemścić.
Post by e***@gmail.com
Wiem jedno - ja bym w Góry z kims takim nie poszedł i do
jednego stołu na preclowym zlocie nie zasiadł.
Trochę chyba przesadzasz. Obsobaczyć czy kopnąć w d... to całkiem OK ale
tak ostracyzm to chyba za dużo powiedziane.

Kuba
Marcin Kysiak
2008-12-01 17:48:32 UTC
Permalink
Post by Jakub Radlinski
To ja wystąpię jako taki "advocatus diaboli": co zrobiliście źle?
1. Nie ustaliliśmy od razu liczby zagubionych osób,
2. Pierwsza grupa wzięła 2 GPSy, nie wiem czy w drugiej został GPS i
osoba umiejąca go obsługiwać. Ponadto ja z opóźnieniem włączyłem zapis
śladu, żeby ewentualnie po nim wrócić.
3. Ja nie wziąłem kijków. Kierowałem się myślą, że idę bez plecaka,
bardziej przydadzą się wolne ręce, gdyby trzeba komuś pomagać. Ale po
wyjściu okazało się, że jest ślisko i kije mogą trochę pomóc.
4. To może pytanie do Ciebie - czy nie należało jednak zawiadomić GOPRu
u samym fakcie prowadzenia akcji?

Pozdrawiam,
Marcin
--
Marcin Kysiak
Kalendarze - Parowozy 2009: http://www.roffo.pl/parowozy
Galeria fotografii: http://www.marcinkysiak.pl
email: ***@gmail.com skype: marcin_kysiak
Jakub Radlinski
2008-12-01 18:58:24 UTC
Permalink
On 2008-12-01 18:48, Marcin Kysiak wrote:

Na wstępie to powiem, że mi tym działaniem bardzo zaimponowaliście -
podobało mi się bardzo. Tylko proszę nie zdradźcie mnie przed moimi
kursantami, że potrafię coś takiego nie tylko powiedzieć ale i
napisać.... (Arafat - też mnie nie wysyp :D )
Post by Marcin Kysiak
1. Nie ustaliliśmy od razu liczby zagubionych osób,
Że zacytuję: "Niewiadomą był stan zdrowia uczestników, ich doświadczenie
górskie, posiadany sprzęt." - to mogło rzutować na strategię działania
np. podział na dwie grupy itp. Warto też łapnąć jakieś personalia coby
potem nie było sytuacji typu "TY to nie nasz.... ten ma łyżwy" niestety
odnotowanej w historii.
Post by Marcin Kysiak
2. Pierwsza grupa wzięła 2 GPSy, nie wiem czy w drugiej został GPS i
osoba umiejąca go obsługiwać. Ponadto ja z opóźnieniem włączyłem zapis
śladu, żeby ewentualnie po nim wrócić.
Pierwsze tak, drugie ma mniejsze znaczenie - w miarę znaliście teren
(chyba) i GPS bardziej był potrzebny do ewentualnej lokalizacji niż
powrotu po sznurku. Owszem ta opcja jest bardzo pomocna ale jako błędu
bym tego nie traktował. Natomiast gdyby sytuacja rozwinęła się mniej
szczęśliwie to taki track miałby wartość dla określenia co zostało już
sprawdzone.
Post by Marcin Kysiak
3. Ja nie wziąłem kijków. Kierowałem się myślą, że idę bez plecaka,
bardziej przydadzą się wolne ręce, gdyby trzeba komuś pomagać. Ale po
wyjściu okazało się, że jest ślisko i kije mogą trochę pomóc.
Kije to pikuś. Ważniejszy jest plecak. Co miałeś ze sobą? Standardem
jest wychodzenie na jakiekolwiek działanie z worem z różnymi zapasami.
Poszedłeś zapewne z założeniem, że komuś trzeba będzie pomagać, może
nieść jego plecak. A co by było gdyby trzeba było się błąkać przez pół
nocy? Generalnie taki sprzęt przetrwaniowy (NRC, nóż, zapałki
(zapalniczka), termos, kawałek repa, mapa, kompas, mini-apteczka,
szturmżarcie, zapasowa czapka, rękawiczki, jakiś polar na zmianę,
zapasowe baterie) powinien mieć każdy wychodzący do roboty. Plecak z
taką zawartością można łatwo upchać do drugiego czy przytroczyć do
innego. Powinno się także rozdzielić różne dobra po ludziach - co by
było gdybyście się musieli rozdzielić (a skoro ty nie miałeś plecaka to
ktoś musiał te opisywane w tekście NRCety, słodycze itp nieść)?
Post by Marcin Kysiak
4. To może pytanie do Ciebie - czy nie należało jednak zawiadomić GOPRu
u samym fakcie prowadzenia akcji?
To trudna sprawa i wymaga oceny (patrz pkt 1). Natomiast myślę, że w
razie jakichkolwiek wątpliwości lepiej dać znać, że jest taka sytuacja,
na razie idziemy sami na przeciw, mamy GPS, znamy teren a jak się okaże
że coś jest powazniejszego to potwierdzimy. Taka informacja coby się
ewentualnie mogli przygotować do jakichś ruchów. Nawet jakby paru gości
wyciągnięto z łóżek to im się nic nie stanie. To taka rada trochę wbrew
moim osobistym poglądom bo moim zdaniem GOPR za bardzo u nas prowadzi
ludzi za rączkę ale chyba bardziej przyjazna.

W każdym razie gratuluję roboty :-)

Kuba
Marcin Kysiak
2008-12-01 19:22:21 UTC
Permalink
Post by Jakub Radlinski
Kije to pikuś. Ważniejszy jest plecak. Co miałeś ze sobą? Standardem
jest wychodzenie na jakiekolwiek działanie z worem z różnymi zapasami.
Poszedłeś zapewne z założeniem, że komuś trzeba będzie pomagać, może
nieść jego plecak. A co by było gdyby trzeba było się błąkać przez pół
nocy? Generalnie taki sprzęt przetrwaniowy (NRC, nóż, zapałki
(zapalniczka), termos, kawałek repa, mapa, kompas, mini-apteczka,
szturmżarcie, zapasowa czapka, rękawiczki, jakiś polar na zmianę,
zapasowe baterie) powinien mieć każdy wychodzący do roboty. Plecak z
taką zawartością można łatwo upchać do drugiego czy przytroczyć do
innego. Powinno się także rozdzielić różne dobra po ludziach - co by
było gdybyście się musieli rozdzielić (a skoro ty nie miałeś plecaka to
ktoś musiał te opisywane w tekście NRCety, słodycze itp nieść)?
Plecak mieliśmy jeden na trzech, były w nim termos(y?), czekolada,
NRCty, apteczka, mapa - i pewnie sporo innych rzeczy. Zapasowymi
czapkami i rękawicami nie dysponowaliśmy - chyba, żeby brać cudze.
Generalnie zaufałem w kwestii aprowizacji pakującym, jak zaczynałem się
ubierać padło hasło "dajcie termosy" (dałem swój), jak się ubrałem to
padło hasło "tu macie wszystko" :-)

Założyliśmy na samym początku, że grupa ratunkowa pod żadnym pozorem się
nie rozdzieli w trakcie poszukiwań - i tego założenia bym jednak bronił.
Mieliśmy też pewną świadomość własnego stanu i przygotowania,
przyjęliśmy więc założenie, że jeżeli sytuacja rozwinie się niepomyślnie
i nie będziemy mogli nawiązać kontaktu z poszukiwanymi w terenie, to
raczej zawiadomimy GOPR i przekażemy im sprawę. Była jeszcze
ewentualność, że pierwsza grupa zacznie zejście w stronę Rytra, a w
międzyczasie jakoś ustalimy, że poszukiwani ruszyli w stronę Rogaczy (o
czym pisał Artur) - wtedy chyba druga grupa miała ruszyć do góry, a
pierwsza wrócić. Ale tu nie jestem pewien, czy takie ustalenie jasno
padło - generalnie o sprawach opisanych w tym akapicie decydować miał
Eryk z chatki.

Pozdrawiam,
Marcin
--
Marcin Kysiak
Kalendarze - Parowozy 2009: http://www.roffo.pl/parowozy
Galeria fotografii: http://www.marcinkysiak.pl
email: ***@gmail.com skype: marcin_kysiak
Jakub Radlinski
2008-12-01 19:46:34 UTC
Permalink
Post by Marcin Kysiak
Plecak mieliśmy jeden na trzech, były w nim termos(y?), czekolada,
NRCty, apteczka, mapa - i pewnie sporo innych rzeczy. Zapasowymi
czapkami i rękawicami nie dysponowaliśmy - chyba, żeby brać cudze.
I to jest właśnie błąd. Na takie zabawy zawsze każdy ma mieć swoje, a
sprzęt "grupowy" ma być rozparcelowany.
Post by Marcin Kysiak
Generalnie zaufałem w kwestii aprowizacji pakującym, jak zaczynałem się
ubierać padło hasło "dajcie termosy" (dałem swój), jak się ubrałem to
padło hasło "tu macie wszystko" :-)
j.w. Przygotowanie termosów NRCet itp. na każdego i każdy se ma spakować.
Post by Marcin Kysiak
Założyliśmy na samym początku, że grupa ratunkowa pod żadnym pozorem się
nie rozdzieli w trakcie poszukiwań - i tego założenia bym jednak bronił.
Takie założenia są niestety często zbyt optymistyczne. Zawsze należy się
kierować dużą dozą nieufności. A co do rozdzielania - weź pod uwagę
sytuację - kilka osób jest w stanie mało wędrownym, trzeba dla nich
organizować transport lub silną pomoc. Pozostali są circa OK ale
przemarznięci i wyczerpani i nie znają drogi. Najsensowniejsze - wysłać
tych lepszych pod opieką jednego z was do chatki, a dwójka zostaje i
powoli się bidzi z tymi gorszymi czekając na dalsze wsparcie.

Ze swojego skromnego doświadczenia mi wynika, że jak się coś może
skomplikować to się skomplikuje na pewno :-) I lepiej być do tego
przygotowanym (choć w miarę).
Post by Marcin Kysiak
Ale tu nie jestem pewien, czy takie ustalenie jasno
padło - generalnie o sprawach opisanych w tym akapicie decydować miał
Eryk z chatki.
Oki czyli on był kierownikiem w pewnym sensie - dobrze byłoby znać jego
analizę.
i to on w takim układzie miał najgorzej :D choć zwykle właśnie ten
kierujący jest najmniej doceniany.

Kuba
e***@gmail.com
2008-12-01 23:59:56 UTC
Permalink
Post by Jakub Radlinski
Post by Marcin Kysiak
Plecak mieliśmy jeden na trzech, były w nim termos(y?), czekolada,
NRCty, apteczka, mapa - i pewnie sporo innych rzeczy. Zapasowymi
czapkami i rękawicami nie dysponowaliśmy - chyba, żeby brać cudze.
I to jest właśnie błąd. Na takie zabawy zawsze każdy ma mieć swoje, a
sprzęt "grupowy" ma być rozparcelowany.
Zgadzam się z Tobą Kuba, ale weż pod uwagę, że był to zlot precla i
nikt z nas nie przypuszczał, że może sie wydarzyć tego typu
sytuacja...zatem impreza trwa w najlepsze, płynów ubywa, na wyrkach
leżą nasze manele dość pomieszane z częścią odpoczywających
preclowiczów:) Nie było ustanowionej wcześniej grupy dyżurnej itd
itp:)
Post by Jakub Radlinski
Post by Marcin Kysiak
Generalnie zaufałem w kwestii aprowizacji pakującym, jak zaczynałem się
ubierać padło hasło "dajcie termosy" (dałem swój), jak się ubrałem to
padło hasło "tu macie wszystko" :-)
j.w. Przygotowanie termosów NRCet itp. na każdego i każdy se ma spakować.
Przygotowaniem aprowizacji zajmowały sie nasze Kochane Dziewczęta i
cześć i chwała im za to...jakoś nie wyobrażam sobie kłębiących się w
zamęcie wokół kuchni członków GGR:) jakby nie było tam jest dość
ciasno...
Post by Jakub Radlinski
Post by Marcin Kysiak
Założyliśmy na samym początku, że grupa ratunkowa pod żadnym pozorem się
nie rozdzieli w trakcie poszukiwań - i tego założenia bym jednak bronił.
Takie założenia są niestety często zbyt optymistyczne. Zawsze należy się
kierować dużą dozą nieufności. A co do rozdzielania - weź pod uwagę
sytuację - kilka osób jest w stanie mało wędrownym, trzeba dla nich
organizować transport lub silną pomoc. Pozostali są circa OK ale
przemarznięci i wyczerpani i nie znają drogi. Najsensowniejsze - wysłać
tych lepszych pod opieką jednego z was do chatki, a dwójka zostaje i
powoli się bidzi z tymi gorszymi czekając na dalsze wsparcie.
Ze swojego skromnego doświadczenia mi wynika, że jak się coś może
skomplikować to się skomplikuje na pewno :-) I lepiej być do tego
przygotowanym (choć w miarę).
Post by Marcin Kysiak
 Ale tu nie jestem pewien, czy takie ustalenie jasno
padło - generalnie o sprawach opisanych w tym akapicie decydować miał
Eryk z chatki.
Oki czyli on był kierownikiem w pewnym sensie - dobrze byłoby znać jego
analizę.
i to on w takim układzie miał najgorzej :D choć zwykle właśnie ten
kierujący jest najmniej doceniany.
W momencie poinformowania zlotu o zaistniałej sytuacji zaczęlismy sie
zastanawiać ad hoc z mapami gdzie zagubieni mogą być - i to zajęlo
nam kilka minut. Po analizie - jeśli mnie pamięc nie zawodzi - Artura
i Michała doszliśmy do wniosku , że najbardziej prawdopodobne jest to,
że zagubieni nie opuścili głównego grzbietu i są w miarę niedaleko od
Chatki. Wg pierwszych informacji grupa zaginionych liczyła 5 osób i
niezweryfikowanie tego faktu do telefonu Marcina o odnalezieniu uważam
za swoje niedopatrzenie. Ogłosiłem prohibicję:-), nabór do grup
ratunkowych i wybrałem sklad pierwszej. Jak już wspominałem wcześniej
wybór nie był przypadkowy - wybrałem Kolegów, którzy: są ( proszę sie
nie śmiać!) młodzi, byli w danej chwili "na chodzie", których
doświadczenie górskie jest mi znane, kondycja w tej fazie zlotu
również i miałem pewność, że nie będzie z ich strony zbędnej
fanfaronady. Moja bardzo szczera i osobista uwaga: w przeszłości
mieliśmy z Krzyśkiem W. pewien zatarg, co wpływało czy też wpływa na
jakość naszych wzajemnych stosunków - ale nie było dla mnie żadnych
wątpliwości że Krzysiek musi być w składzie GGR ze względu na żelazną
kondycję i na (jak to Krzysiek ma w zwyczaju) niewielkie spożywanie
procentów w czasie zlotu. Beneq został Kierownikiem GGR, bo
gwarantował, że z właściwą sobie poznańską dyscypliną nie pozwoli na
zmiany planów. Marcin stanowił naturalne uzupełnienie cech
psychofizycznych pozostałej dwójki.
Moje założenia w momencie wyjścia GGR były następujące: GGR idzie w
kierunku Rytra wypatrując zagubionych i starając się nawiązać z nimi
kontakt telefoniczny. W wypadku braku nawiązania kontaktu w ciągu
godziny OGR wychodzi na rekonesans w kierunku Rogaczy, zawiadamiana
jest Grupa Krynicka GOPR, a GGR kontynuje zejscie w kierunku Rytra do
czasu kontaktu z zagubionymi lub z GOPR. W wypadku odnalezienia
zaginionych przez GGR gdyby zaistniała konieczność transportu, biwaku
itp w zależności od stopnia utrudnień wsparcie szłoby ze strony OGR i
ewent. zawiadomionego GOPR. GGR działa nierozdzielnie zachowując
kontakt głosowy i wzrokowy. Naturalnie w wypadku konieczności
zawiadomienia GOPR, to GOPR przejmuje kierowanie akcją a my sie
podporządkowujemy ich zaleceniom. Każdy z członków GGR miał przy sobie
( przy ciele) sprawną, naładowaną komórkę, z podanymi numerami
telefonicznymi do zagubionych i do nas w Chatce. Jak już wspomnaino 2
GPS'y. Głowy nie dam ale wydaje mi się, że były dwa plecaki - Benka i
Krzyśka i dwa termosy. Herbata została posłodzona zwykłym cukrem z
powodu braku glukozy (cukier prosty), w plecakach był zapas słodyczy,
czekolady, folie NCR. O fakcie podjecia przez precla działań
poinformowałem dwie ekipy balujące po sąsiedzku, gdyż wg początkowych
informacji zagubieni mieli należeć do składu tamtych ekip a nie być
ekipą samodzielną i samorządną:-)
Nie wiem czy jest to analiza o którą prosił Kuba , raczej zapis tego
co miałem wówczas w głowie. Docenianie? Kuba:-) przecież nikt z nas
nie myślał o wieńcach laurowych hi hi hi.... a faktem jest , że
pewne osoby miały chyba inne zdanie niż ja, bo w czasie trwania akcji
zadano mi z przekąsem pytanie " u jakich klasyków czytałem o takim
sposobie działania"...
Pozdrawiam serdecznie!
Eryk
Jakub Radlinski
2008-12-02 07:18:03 UTC
Permalink
Post by e***@gmail.com
Przygotowaniem aprowizacji zajmowały sie nasze Kochane Dziewczęta i
cześć i chwała im za to...jakoś nie wyobrażam sobie kłębiących się w
zamęcie wokół kuchni członków GGR:) jakby nie było tam jest dość
ciasno...
No i prawilno = dziewczyny przygotowują sprzęt wspólny, a każyd swój worek.

Być może wygląda uczepiłem się tego plecaka ale to nie jest bez sensu.
Założenie nierozdzielania jest super. Plany które dalej opisałeś też.
Tyle, że niestety te plany życie weryfikuje. Nie wiem czy Was to
pocieszy ale argumentujecie dokładnie tak samo jak młodzi kandydaci na
ratowników czy nawet młodzi ratownicy: "ale my tylko mieliśmy szybko
wylecieć po nich a plecak niósł Józek" albo "-gdzie macie plecaki? Aaaa
spakowaliśmy wszystko do Janka...". W trakcie szkolenia się towarzystwu
te pomysły wybija z głowy aż do momentu gdy wyjście za próg dyżurki
zaczyna się kojarzyć z założeniem plecaka. To na prawdę ma sens. I jak
gdyby nie traktujcie tego jak zarzut tylko bardziej jak radę. Być może
jest to tylko rada dla Marcina co się nieopatrznie przyznał :).
Post by e***@gmail.com
W momencie poinformowania
/..../
Post by e***@gmail.com
O fakcie podjecia przez precla działań
poinformowałem dwie ekipy balujące po sąsiedzku, gdyż wg początkowych
informacji zagubieni mieli należeć do składu tamtych ekip a nie być
ekipą samodzielną i samorządną:-)
jak już pisałem mam tylko słowa uznania.
Post by e***@gmail.com
Docenianie? Kuba:-)
Ano. Piszę o tym nieszczęsnym kierownictwie ponieważ jest to fucha
niezbyt doceniana. Laury zbierają Ci co przedarli się przez śniegi i
burze (zasłużenie zresztą). Więc jeszcze raz gratuluję.
Post by e***@gmail.com
a faktem jest , że
pewne osoby miały chyba inne zdanie niż ja, bo w czasie trwania akcji
zadano mi z przekąsem pytanie " u jakich klasyków czytałem o takim
sposobie działania"...
Możesz teraz powiedzieć, że masz zaliczone eksternistycznie szkolenie
"Taktyka i logistyka prowadzenia akcji ratunkowych GOPR" (szkolenie co
prawda kilka lat w "czystej" formie się nie odbyło, skomasowane z
GPS'ami ale możemy Ci zaliczyć :D )

Pozdrawiam,

Kuba
Marcin Kysiak
2008-12-02 08:25:21 UTC
Permalink
Post by Jakub Radlinski
I jak
gdyby nie traktujcie tego jak zarzut tylko bardziej jak radę. Być może
jest to tylko rada dla Marcina co się nieopatrznie przyznał :).
Aluzju paniał ;-) Choć pewnie rada dla wszystkich, bo przy organizacji
akcji działaliśmy razem.

Pzdr,
M.
--
Marcin Kysiak
Kalendarze - Parowozy 2009: http://www.roffo.pl/parowozy
Galeria fotografii: http://www.marcinkysiak.pl
email: ***@gmail.com skype: marcin_kysiak
Artur
2008-12-01 20:16:52 UTC
Permalink
Post by Marcin Kysiak
Post by Jakub Radlinski
Kije to pikuś. Ważniejszy jest plecak. Co miałeś ze sobą? Standardem
jest wychodzenie na jakiekolwiek działanie z worem z różnymi zapasami.
Poszedłeś zapewne z założeniem, że komuś trzeba będzie pomagać, może
nieść jego plecak. A co by było gdyby trzeba było się błąkać przez pół
nocy? Generalnie taki sprzęt przetrwaniowy (NRC, nóż, zapałki
(zapalniczka), termos, kawałek repa, mapa, kompas, mini-apteczka,
szturmżarcie, zapasowa czapka, rękawiczki, jakiś polar na zmianę,
zapasowe baterie) powinien mieć każdy wychodzący do roboty. Plecak z
taką zawartością można łatwo upchać do drugiego czy przytroczyć do
innego. Powinno się także rozdzielić różne dobra po ludziach - co by
było gdybyście się musieli rozdzielić (a skoro ty nie miałeś plecaka to
ktoś musiał te opisywane w tekście NRCety, słodycze itp nieść)?
Plecak mieliśmy jeden na trzech, były w nim termos(y?), czekolada,
NRCty, apteczka, mapa - i pewnie sporo innych rzeczy. Zapasowymi
czapkami i rękawicami nie dysponowaliśmy - chyba, żeby brać cudze.
Generalnie zaufałem w kwestii aprowizacji pakującym, jak zaczynałem się
ubierać padło hasło "dajcie termosy" (dałem swój), jak się ubrałem to
padło hasło "tu macie wszystko" :-)
Założyliśmy na samym początku, że grupa ratunkowa pod żadnym pozorem się
nie rozdzieli w trakcie poszukiwań - i tego założenia bym jednak bronił.
Mieliśmy też pewną świadomość własnego stanu i przygotowania,
przyjęliśmy więc założenie, że jeżeli sytuacja rozwinie się niepomyślnie
i nie będziemy mogli nawiązać kontaktu z poszukiwanymi w terenie, to
raczej zawiadomimy GOPR i przekażemy im sprawę. Była jeszcze
ewentualność, że pierwsza grupa zacznie zejście w stronę Rytra, a w
międzyczasie jakoś ustalimy, że poszukiwani ruszyli w stronę Rogaczy (o
czym pisał Artur) - wtedy chyba druga grupa miała ruszyć do góry, a
pierwsza wrócić. Ale tu nie jestem pewien, czy takie ustalenie jasno
padło - generalnie o sprawach opisanych w tym akapicie decydować miał
Eryk z chatki.
Pozdrawiam,
Marcin
tak mi po czasie przychodzi do głowy pomysł, którego nie zrealizowaliśmy,
ale gdyby w ciagu 0.5 h od rozpoczęcia poszukiwań nie było rezultatu to
chyba powinniśmy. A mianowicie zgłoszenie komórki turystów do odpowiednich
służb aby zlokalizowali jej położenie. Wiem, że w mieście to dokładność
jest kilkadziesiąt metrów. Tak mi się wydaje, że dokładność w górach nawet
jak mniejsza to mogłaby być wystarczająca żeby określić gdzie ich mniej
więcej szukać. Co o tym sądzicie?

Pzdr.
Artur
Basia Z.
2008-12-01 20:11:52 UTC
Permalink
Post by Artur
Co o tym sądzicie?
Obawiam się, że jako osoba postronna, nie związana ze służbami ratowniczymi
nie uzyskał byś tych informacji.

B.
Jakub Radlinski
2008-12-01 20:15:02 UTC
Permalink
Post by Artur
tak mi po czasie przychodzi do głowy pomysł, którego nie zrealizowaliśmy,
ale gdyby w ciagu 0.5 h od rozpoczęcia poszukiwań nie było rezultatu to
chyba powinniśmy. A mianowicie zgłoszenie komórki turystów do odpowiednich
służb aby zlokalizowali jej położenie. Wiem, że w mieście to dokładność
jest kilkadziesiąt metrów. Tak mi się wydaje, że dokładność w górach nawet
jak mniejsza to mogłaby być wystarczająca żeby określić gdzie ich mniej
więcej szukać. Co o tym sądzicie?
Dość skomplikowane w realizacji. Nawet górskie służby nie mają
bezpośrednio dostępu, jedynie przez Policję. Tak więc byłoby to
uruchamianie GOPR a potem przez nich uruchamiana Policja. Prywatnej
osobie nikt nie udzieli takowej informacji.

Generalnie jak się już komplikuje to lepiej zawiadomić tych którym za to
płacą.

Kuba
Artur
2008-12-01 20:29:26 UTC
Permalink
Post by Jakub Radlinski
Post by Artur
tak mi po czasie przychodzi do głowy pomysł, którego nie zrealizowaliśmy,
ale gdyby w ciagu 0.5 h od rozpoczęcia poszukiwań nie było rezultatu to
chyba powinniśmy. A mianowicie zgłoszenie komórki turystów do odpowiednich
służb aby zlokalizowali jej położenie. Wiem, że w mieście to dokładność
jest kilkadziesiąt metrów. Tak mi się wydaje, że dokładność w górach nawet
jak mniejsza to mogłaby być wystarczająca żeby określić gdzie ich mniej
więcej szukać. Co o tym sądzicie?
Dość skomplikowane w realizacji. Nawet górskie służby nie mają
bezpośrednio dostępu, jedynie przez Policję. Tak więc byłoby to
uruchamianie GOPR a potem przez nich uruchamiana Policja. Prywatnej
osobie nikt nie udzieli takowej informacji.
Generalnie jak się już komplikuje to lepiej zawiadomić tych którym za to
płacą.
Kuba
Właśnie o to mi chodzi :) Po pewnym ustalonym na początku akcji czasie
(zależnym od konkretnej sytuacji, położeniu poszukujących i spodziewanym
położeniu zagubionych) i ewentualnej weryfikacji przy kontakcie
telefonicznym z grupą, taki sygnał (oczywiście w poważnej sytuacji)
powinien być przekazany do GOPR'u razem z info o nr telefonu zagubionych i
sugestią oszacowania ich położenia.

Pozdrawiam,
Artur
Slawek Wozniak
2008-12-02 08:52:11 UTC
Permalink
Post by Artur
Właśnie o to mi chodzi :) Po pewnym ustalonym na początku akcji czasie
(zależnym od konkretnej sytuacji, położeniu poszukujących i spodziewanym
położeniu zagubionych) i ewentualnej weryfikacji przy kontakcie
telefonicznym z grupą, taki sygnał (oczywiście w poważnej sytuacji)
powinien być przekazany do GOPR'u razem z info o nr telefonu zagubionych i
sugestią oszacowania ich położenia.
Artur, ale takie właśnie było założenie obu GR - pomóc jeśli można, bo
byliśmy najbliżej, bo wierzylismy, że damy radę _skutecznie_ im pomóc, sobie
jednocześnie nie szkodząc.
Ale jeśli tylko coś byłoby nie tak (np. brak ciągłego kontaktu
telefonicznego, niepokój / panika / histeria w głosie rozmówcy) bez wahania
wezwalibyśmy profesjonalistów (GOPR). Nie wzywaliśmy GOPR, bo po prostu nie
było (jeszcze) takiej potrzeby.
--
pozdrav.
Sławek "Beneq" Woźniak
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Jakub Radlinski
2008-12-01 20:23:22 UTC
Permalink
Post by Jakub Radlinski
Generalnie jak się już komplikuje to lepiej zawiadomić tych którym za to
płacą.
Tu trochę przesadziłem. Z płaceniem ofkorz.... Ale sens jest zrozumiały :-)

Kuba
Michal Jankowski
2008-12-01 20:43:20 UTC
Permalink
Post by Jakub Radlinski
Dość skomplikowane w realizacji. Nawet górskie służby nie mają
bezpośrednio dostępu, jedynie przez Policję. Tak więc byłoby to
uruchamianie GOPR a potem przez nich uruchamiana Policja. Prywatnej
osobie nikt nie udzieli takowej informacji.
W niektorych sieciach jest to normalna platna usluga udostepniana
posiadaczowi danego numeru...

MJ
Wojciech Wierba
2008-12-02 06:52:34 UTC
Permalink
Post by Michal Jankowski
Post by Jakub Radlinski
Dość skomplikowane w realizacji. Nawet górskie służby nie mają
bezpośrednio dostępu, jedynie przez Policję. Tak więc byłoby to
uruchamianie GOPR a potem przez nich uruchamiana Policja. Prywatnej
osobie nikt nie udzieli takowej informacji.
W niektorych sieciach jest to normalna platna usluga udostepniana
posiadaczowi danego numeru...
Nie wiem, jak obecnie, ale jakieś 3 lata temu, kiedy inwestygowałem temat
na potrzeby artykułu, to lokalizacja telefonu jako standardowa usługa była
mozliwa tylko dla telefonów wyposażonych w 'specjalną' kartę SIM z wbudowaną
funkcją 'pomiaru' parametrów sieci.
Tak przynajmniej twierdzili operatorzy Ery i Plusa.
Wydaje się to logiczne, ponieważ jest znacznie łatwiejsze do zrealizowania
niż 'namierzanie' 'zwykłego' telefonu.
Upraszczając, komórka ze 'specjalną' kartą SIM jest w uprzywilejowanej
sytuacji (w stosunku do samej sieci) ponieważ:
1. zna numery BTS, które słyszy
2. zna siłę sygnału od każdego z nich
3. zna siłę swojego sygnału, który dociera do BTS obsługującego
4. zna opóżnienia czasowe transmisji pomiędzy nią a BTS'ami (i to
najważniejsze)
a wszystkie informacje są jednoczenie w jednym urządzeniu. Wystarczy, że
w raporcie, który komórka przesyła co chwilę do BTS dołączymy te informacje,
a triangulacja będzie w miarę prosta. Błąd położenia pochodzi przede
wszystkim
z odbić sygnału (co w górach jest standardem).

W przypadku 'zwykłego' telefonu tych informacji trzeba zarządać od róznych
BTS'ów poza normalnym protokołem (ZTCW centralna stacja standardowo
wie tylko, który BTS obsługuje w danej chwili konkretna komórkę

A namierzanie telefonu w przypadku akcji ratunkowej wiąże się z całą machiną
administracyjną, która jak wiemy 'miele' wolno.

Ciekaw jestem Kubo, czy masz takie informacje z Twojego doświadczenia:
Po jakim czasie od wystosowania przez GOPR prośby o namierzenie telefonu
(poprzez Policję) otrzymujecie jakąś informację?

Pozdrawiam
Wojtek
Jakub Radlinski
2008-12-02 07:29:18 UTC
Permalink
Post by Wojciech Wierba
Po jakim czasie od wystosowania przez GOPR prośby o namierzenie telefonu
(poprzez Policję) otrzymujecie jakąś informację?
Bardzo różnie. Generalnie najszybciej jest kiedy to Policja nas prosi o
pomoc (ponieważ Policja ustawowo nadzoruje szukanie osób, a zwiedzieli
się, że GOPR ma na ten temat trochę know-how więc nawet na pograniczu
wsi i lasu proszą o pomoc /nb. tak jak dziś w nocy więc z trudem trafiam
paluchami w klawiaturę/). Wtedy trwa to kilka minut (a przynajmniej
ostatnio tak było). Dłużej gdy to my się zwracamy bo wtedy muszą swoje
procedury uruchomić.

Pozdrawiam,

Kuba
Michal Jankowski
2008-12-02 09:27:48 UTC
Permalink
Post by Wojciech Wierba
Nie wiem, jak obecnie, ale jakieś 3 lata temu, kiedy inwestygowałem temat
na potrzeby artykułu, to lokalizacja telefonu jako standardowa usługa była
mozliwa tylko dla telefonów wyposażonych w 'specjalną' kartę SIM z wbudowaną
funkcją 'pomiaru' parametrów sieci.
Pierwsze slysze o takich kartach. Zapytaj sie w Erze o usluge "gdzie
jestem".

MJ
Wojciech Wierba
2008-12-02 09:34:35 UTC
Permalink
Post by Michal Jankowski
Post by Wojciech Wierba
Nie wiem, jak obecnie, ale jakieś 3 lata temu, kiedy inwestygowałem temat
na potrzeby artykułu, to lokalizacja telefonu jako standardowa usługa była
mozliwa tylko dla telefonów wyposażonych w 'specjalną' kartę SIM z wbudowaną
funkcją 'pomiaru' parametrów sieci.
Pierwsze slysze o takich kartach. Zapytaj sie w Erze o usluge "gdzie
jestem".
Ale my rozmawiamy o namierzeniu kogoś a nie siebie.
Pozdrawiam
Wojtek
Michal Jankowski
2008-12-02 10:00:02 UTC
Permalink
Post by Wojciech Wierba
Post by Michal Jankowski
Post by Wojciech Wierba
Nie wiem, jak obecnie, ale jakieś 3 lata temu, kiedy inwestygowałem temat
na potrzeby artykułu, to lokalizacja telefonu jako standardowa usługa była
mozliwa tylko dla telefonów wyposażonych w 'specjalną' kartę SIM z wbudowaną
funkcją 'pomiaru' parametrów sieci.
Pierwsze slysze o takich kartach. Zapytaj sie w Erze o usluge "gdzie
jestem".
Ale my rozmawiamy o namierzeniu kogoś a nie siebie.
Kogos, siebie - roznica w przepisach prawa i umowie z klientem, a nie
w funkcjonalnosci aparatu/karty.

Poza tym ja wlasnie caly pisze o tym, ze ze zagubiony turysta moglby
SAM sie o swoja pozycje dopytac u swojego operatora komorkowego i
zaden nakaz prokuratury nie bylby wtedy potrzebny.

MJ
Marcin Kysiak
2008-12-02 10:16:00 UTC
Permalink
Post by Michal Jankowski
Poza tym ja wlasnie caly pisze o tym, ze ze zagubiony turysta moglby
SAM sie o swoja pozycje dopytac u swojego operatora komorkowego i
zaden nakaz prokuratury nie bylby wtedy potrzebny.
A wiadomo w jakich terminach operator określa to położenie? Żeby nie
zwrócił odpowiedzi "Gmina Rytro" :-D

Pzdr,
M.
--
Marcin Kysiak
Kalendarze - Parowozy 2009: http://www.roffo.pl/parowozy
Galeria fotografii: http://www.marcinkysiak.pl
email: ***@gmail.com skype: marcin_kysiak
Wojciech Wierba
2008-12-02 10:22:22 UTC
Permalink
Post by Michal Jankowski
Kogos, siebie - roznica w przepisach prawa i umowie z klientem, a nie
w funkcjonalnosci aparatu/karty.
Niestety ogromna różnica w przepisach prawnych.
A i w funkcjonowaniu aparatury kolosalna (starałem sie to
przybliżyć w jednym z poprzednich postów).
Post by Michal Jankowski
Poza tym ja wlasnie caly pisze o tym, ze ze zagubiony turysta moglby
SAM sie o swoja pozycje dopytac u swojego operatora komorkowego i
zaden nakaz prokuratury nie bylby wtedy potrzebny.
Jasne, tylko wtedy już by nie był zagubiony.
Sam mógłby przewidzieć warunki, sam mógłby nauczyć się biwakowania w
śniegu,
sam udzieliłby sobie pierwszej pomocy...
Wyobrażam sobe, jak turysta dzwoni do "Centrum Ustalania Pozycji":
- Tu CUP. Jeśli chcesz poznać swoją pozycję wybierz 1, jeśli uzyskać
pomoc techniczną wybierz 2,
jeśli...
- Wybrałeś 1. Podaj swój PIN aby autoryzować usługę.
- PIN przyjety, podaj PUK2 aby ....
- Na terenie jakiego kraju się znajdujesz? Jeśli w Polsce wybierz 1, jeśli
(tu czytanie listy wszystkich krajów)... jesli w Zazinabarze wybierz 157.
- Jesteś w Polsce. W tej chwili wszyscy nasi "ustalacze pozycji" są
zajęci. poczekaj na zgłoszenie się UP.
- Dzień Dobry, tu Twój UP ... piiiiiiiiiiiii...bateria słaba ...
piiiiiiiiiii

Pozdrawiam
Wojtek
Michał Wasiak
2008-12-02 21:17:46 UTC
Permalink
Post by Marcin Kysiak
Post by Jakub Radlinski
Kije to pikuś. Ważniejszy jest plecak. Co miałeś ze sobą? Standardem
jest wychodzenie na jakiekolwiek działanie z worem z różnymi zapasami.
Poszedłeś zapewne z założeniem, że komuś trzeba będzie pomagać, może
nieść jego plecak. A co by było gdyby trzeba było się błąkać przez pół
nocy? Generalnie taki sprzęt przetrwaniowy (NRC, nóż, zapałki
(zapalniczka), termos, kawałek repa, mapa, kompas, mini-apteczka,
szturmżarcie, zapasowa czapka, rękawiczki, jakiś polar na zmianę,
zapasowe baterie) powinien mieć każdy wychodzący do roboty. Plecak z
taką zawartością można łatwo upchać do drugiego czy przytroczyć do
innego. Powinno się także rozdzielić różne dobra po ludziach - co by
było gdybyście się musieli rozdzielić (a skoro ty nie miałeś plecaka to
ktoś musiał te opisywane w tekście NRCety, słodycze itp nieść)?
Plecak mieliśmy jeden na trzech, były w nim termos(y?), czekolada,
NRCty, apteczka, mapa - i pewnie sporo innych rzeczy. Zapasowymi
czapkami i rękawicami nie dysponowaliśmy - chyba, żeby brać cudze.
Generalnie zaufałem w kwestii aprowizacji pakującym, jak zaczynałem się
ubierać padło hasło "dajcie termosy" (dałem swój), jak się ubrałem to
padło hasło "tu macie wszystko" :-)
W plecaku była jedna para dość grubych rękawiczek,
normalne jedzenie (dla głodnego człowieka czekolada jest
do bani, nawet suchy chleb jest lepszy) i sprzęty
rozpalnicze. O wszystkim powiedziałem Benkowi, który
wziął plecak na siebie.
--
Michał Wasiak
e***@gmail.com
2008-12-03 00:14:27 UTC
Permalink
Post by Michał Wasiak
Post by Marcin Kysiak
Post by Jakub Radlinski
Kije to pikuś. Ważniejszy jest plecak. Co miałeś ze sobą? Standardem
jest wychodzenie na jakiekolwiek działanie z worem z różnymi zapasami.
Poszedłeś zapewne z założeniem, że komuś trzeba będzie pomagać, może
nieść jego plecak. A co by było gdyby trzeba było się błąkać przez pół
nocy? Generalnie taki sprzęt przetrwaniowy (NRC, nóż, zapałki
(zapalniczka), termos, kawałek repa, mapa, kompas, mini-apteczka,
szturmżarcie, zapasowa czapka, rękawiczki, jakiś polar na zmianę,
zapasowe baterie) powinien mieć każdy wychodzący do roboty. Plecak z
taką zawartością można łatwo upchać do drugiego czy przytroczyć do
innego. Powinno się także rozdzielić różne dobra po ludziach - co by
było gdybyście się musieli rozdzielić (a skoro ty nie miałeś plecaka to
ktoś musiał te opisywane w tekście NRCety, słodycze itp nieść)?
Plecak mieliśmy jeden na trzech, były w nim termos(y?), czekolada,
NRCty, apteczka, mapa - i pewnie sporo innych rzeczy. Zapasowymi
czapkami i rękawicami nie dysponowaliśmy - chyba, żeby brać cudze.
Generalnie zaufałem w kwestii aprowizacji pakującym, jak zaczynałem się
ubierać padło hasło "dajcie termosy" (dałem swój), jak się ubrałem to
padło hasło "tu macie wszystko" :-)
W plecaku była jedna para dość grubych rękawiczek,
normalne jedzenie (dla głodnego człowieka czekolada jest
do bani, nawet suchy chleb jest lepszy) i sprzęty
rozpalnicze. O wszystkim powiedziałem Benkowi, który
wziął plecak na siebie.
Michale, pozwolę się z Tobą nie zgodzić odnośnie chleba... wg mnie
chleb jest znacznie wolniej przyswajalny przez organizm niż czekolada,
dlatego jako szturmżarcie używa się choćby batoników a nie kanapek z
szynką:) ( odróżniam głodnego człowieka od człowieka wyczerpanego ).
Pozdrawiam
Eryk
Wojciech Wierba
2008-12-03 07:00:22 UTC
Permalink
Post by e***@gmail.com
Michale, pozwolę się z Tobą nie zgodzić odnośnie chleba... wg mnie
chleb jest znacznie wolniej przyswajalny przez organizm niż czekolada,
dlatego jako szturmżarcie używa się choćby batoników a nie kanapek z
szynką:) ( odróżniam głodnego człowieka od człowieka wyczerpanego ).
Z tą czekoladą nie jest tak prosto.
Prawidłowo (?) podchodząc do zagadnienia, należy oprzeć się na
dwóch wielkościach charakteryzujących pożywienie (w przypadku szturmżarcia):
1. indeksie glikemicznym
2. kaloryczności.
Pożywienie mające wysoki indeks glikemiczny (szybkość wchłaniania) i
dużą kaloryczność
na jednostkę wagi nadaje się na żarcie awaryjne.
Można przyjąć, że weglowodany (cukier) mają 4 kcal/g a tłuszcze ~9
kcal/g. Niestety, tłuszcze
wchłaniają się wolno (czekolada ma dużo tłuszczu a wcale nie tak dużo
cukru).
Nie chce mi się teraz szukać, ale IMHO najlepiej jako szybkie
dostarczenie energii
sprawdzają się cukry proste (glukoza, fruktoza), jak również cukier
'zwykły' (sacharoza).
Natomiast cukry proste, z uwagi na wysoki indeks glikemiczny szybko
dostarczą energii,
ale nie złagodzą (tylko na krótko), wręcz wzmogą uczucie głodu (łatwo to
wyjaśnić analizując
wyrzut insuliny i tak zwany próg głodowy).
Czekolada zaspokaja głód na dłużej (tłuszcze) ale wolniej dostarcza
energii (od cukru prostego).

Pozdrawiam
Wojtek
Michał
2008-12-03 07:52:52 UTC
Permalink
Post by Wojciech Wierba
Nie chce mi się teraz szukać, ale IMHO najlepiej jako szybkie
dostarczenie energii
sprawdzają się cukry proste (glukoza, fruktoza), jak również cukier
'zwykły' (sacharoza).
Natomiast cukry proste, z uwagi na wysoki indeks glikemiczny szybko
dostarczą energii,
ale nie złagodzą (tylko na krótko), wręcz wzmogą uczucie głodu (łatwo to
wyjaśnić analizując
wyrzut insuliny i tak zwany próg głodowy).
Czekolada zaspokaja głód na dłużej (tłuszcze) ale wolniej dostarcza
energii (od cukru prostego).
Czyli najlepiej jeść posłodzoną czekoladę ;)
Wojciech Wierba
2008-12-03 08:30:01 UTC
Permalink
Post by Michał
Post by Wojciech Wierba
Czekolada zaspokaja głód na dłużej (tłuszcze) ale wolniej dostarcza
energii (od cukru prostego).
Czyli najlepiej jeść posłodzoną czekoladę ;)
Najlepiej PIĆ mocno posłodzoną gorącą czekoladę :-)

W

Doczu
2008-12-01 19:05:38 UTC
Permalink
Post by Marcin Kysiak
Post by Jakub Radlinski
To ja wystąpię jako taki "advocatus diaboli": co zrobiliście źle?
1. Nie ustaliliśmy od razu liczby zagubionych osób,
2. Pierwsza grupa wzięła 2 GPSy, nie wiem czy w drugiej został GPS i
Został. Mój.
Post by Marcin Kysiak
osoba umiejąca go obsługiwać.
No ja byłem w głębokim odwodzie :-)

P.S.
Nie wiem czy nie odpisuje drugi raz, bo pisałem ale nie widze na preclu
mojej wiadomości. Jesli tak, to przepraszam.
--
Pozdrawiam Doczu
http://www.doczu.siec2000.pl
Adres do korespondencji doczu_małpa_interia.pl
Doczu
2008-12-01 20:08:44 UTC
Permalink
Wojciech Wierba pisze:
[...]
Post by Wojciech Wierba
Sielankę przerwał około 22:50 krótki telefon do Jurka Harisa odebrany
przez Bożenkę.
[...]

Tak teraz przeglądam zdjęcia i widzę, że ostatnie foto wykonałem o
22:53, co jednoznacznie wskazuje że wybrałem zły moment aby udać się na
spoczynek :-)
--
Pozdrawiam Doczu
http://www.doczu.siec2000.pl
Adres do korespondencji doczu_małpa_interia.pl
Kontynuuj czytanie narkive:
Loading...