"Rzeczpospolita" 03.09.2003.
Bieszczady odsłaniają tajemnice podziemi
Jaskinia na ścieżce
Pod koniec lipca grotołazi ze Speleoklubu Beskidzkiego zbadali
nieznaną wcześniej jaskinię, ukrytą pod szczytem Tarnicy (1346 m
n.p.m.) w Bieszczadzkim Parku Narodowym. Znajduje się ona najdalej
na południu Polski i jest najwyżej - poza kilkoma jaskiniami
babiogórskimi - usytuowaną jaskinią wśród znanych w całych
Beskidach.
Jaskinia w Tarnicy jest unikalna jeszcze pod innym względem -
wejścia do niej znajdują się w środku ścieżki, którą prowadzi
popularny i licznie uczęszczany szlak turystyczny na najwyższą górę
polskich Bieszczadów. - Czułem się, jakbym wchodził do dziury na
środku ulicy, którą tam i z powrotem idą tłumy - wspomina Tomasz
Mleczek z Dębicy, który spenetrował tę jaskinię. - Dookoła stali
ludzie, którzy mi kibicowali i komentowali akcję. Byli bardzo
ciekawi tego, co jest w środku, i jak głęboko sięga ta dziura.
Udało mi się wtedy ustalić, że otwory w ścieżce pojawiły się
niedawno. - poinformował mnie jeden z turystów, który uczestniczył
wówczas w odbywającej się na Tarnicy Drodze Krzyżowej.
O istnieniu "dziury" w szlaku turystycznym grotołaz dowiedział się
od turysty z Gorlic W. Gubały, który zwrócił na nią uwagę w czasie
wycieczki, ale nie miał latarki, by samemu sprawdzić, co jest za
otworem. - Miałem dystans do tej wiadomości - mówi Tomasz Mleczek -
bo już wielokrotnie docierały do mnie informacje o nieznanej
jaskini, która po sprawdzeniu okazywała się tylko niewielką dziurą
pod kamieniem, gdzie nie zmieści się nawet plecak. Na Tarnicę
poszedłem bez przekonania, przy okazji pobytu w Bieszczadach, i z
nastawieniem, że może to być kolejny fałszywy alarm. Nie
przypuszczałem, że to będzie taki hit.
Jaskinia ma 16 m długości i 6 m głębokości. Jest jedną z
największych jaskiń znanych w Bieszczadach. Zaczyna się dwoma
szczelinowymi studzienkami, ale jej zwiedzanie nie jest zbyt
bezpieczne. Niewykluczone, że ze względu na kruchość ścian jaskinia
długo nie przetrwa. Po większych opadach może dojść do jej
zawalenia. Dla zapewnienia bezpieczeństwa turystom jeden otwór, ten
położony w środku ścieżki, został założony kamieniami, drugi -
usytuowany na jej skraju - zagrodzono drewnianą żerdzią.
O jeszcze większej jaskini dowiedzieli się grotołazi od Mariusza
Nędzyńskiego, podleśniczego z Mucznego. Ze względu na położenie (w
Kiczorze Dydiowskiej) nazwano ją Dydiowską Jamą. Ma 26 m długości i
aż 15 m głębokości, co w warunkach beskidzkich jest wielkością
znaczną. Została odkryta przez Mariusza Nędzyńskiego już przed 10
laty, ale był on tak przekonany o unikalności jaskini, że jej
istnienie i lokalizację utrzymywał w tajemnicy, po to, by ludzie
jej nie zdewastowali.
Tegoroczne prace speleologów podwoiły liczbę jaskiń
zinwentaryzowanych w Bieszczadach, ale to dopiero początek
poznawania świata podziemnego tych gór. Do niedawna grotołazi nie
interesowali się tym terenem, zapewne niejedna ciekawa jaskinia
zostanie tam jeszcze odkryta. Aktualnie największa w polskich
Bieszczadach jest Jaskinia Dolna w Nasicznem, mająca 60 m długości
i 17 m głębokości.
Wojciech W. Wiśniewski
http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_030903/nauka/nauka_a_2.
html