Discussion:
[OT] Humor
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
knovak
2003-09-06 11:05:46 UTC
Permalink
O ile dobrze pomne, opisywal to Andrzej Wilczkowski w "Miejscu przy
stole"...
Szymon 'Zbooy' Madej
2003-09-06 23:06:46 UTC
Permalink
Post by knovak
O ile dobrze pomne, opisywal to Andrzej Wilczkowski w "Miejscu przy
stole"...
A w którym wydaniu? Bo na pewno nie w pierwszym i tym ostatnim. Miejsce przy
stole znam prawie na pamięć...
Ja też nie kojarzę, a każde z trzech wydań po parę razy czytałem :-O
Tym niemniej klimat się zgadza...

zbooy
b***@wp.pl
2003-09-07 17:48:31 UTC
Permalink
"Zapierniczamy gazikiem, wyjeżdżamy zza zakrętu, a tam przed nami
idzie facet na czworaka, bije haki w asfalt i asekuruje się liną!""
(znaleziono na jeomonster.org)
Pozd Marek
Tej techniki wspinaczkowej tzn po alkoholu i czekaniu aż ściana się położy
być może używał a na pewno wielokrotnie opowiadał i do niej
zachęcał "Druciarz" (niestety nieżyjący już kol.Rudnicki) - legendarna i
niezwykle malownicza postać - wybitny wspinacz z KW Katowice. Być może na
stronie klubu , a na pewno w materiale wydanym z okazji 50-lecia klubu
znajdziecie więcej na jego temat.

Opowieść ta przekazywana z ust do ust obrosła jak widać w legendę - bo z tym
haczeniem po asfalcie (na moją wiedzę) do MOKA to nieprawda.

Postać Druciarza obrosła zresztą tysiącem innych barwnych opowiadań.

Najbardziej podobał mi się jego sposób na kontrolę celną - wyrzygać się do
plecaka i wszystko wynieszać (lub wlać kisiel)

pzdr
bigbear
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
b***@wp.pl
2003-09-07 21:02:20 UTC
Permalink
Post by b***@wp.pl
Najbardziej podobał mi się jego sposób na kontrolę celną - wyrzygać się do
plecaka i wszystko wynieszać (lub wlać kisiel)
pzdr
bigbear
Super! grupa odnajduje w mig konkrety - jak to naprawdę było.

Czy ktoś natknął się na to jak to było z tym kisielem - czy to nie było
w pociągu podczas wyjazdu w Alpy? - kiedy to Druciarz jechał w płaszczu
ortalionowym (zamiast anoraka) plus reklamówki(zamiast plecaka) i na wspinacza
nijak nie wyglądał - znam jedynie z przypowieści, mogłem coś pomieszać.

pzdr
bigbear
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
b***@wp.pl
2003-09-07 18:05:40 UTC
Permalink
Sposób z wlewaniem sobie różnych rzeczy do plecaka opisywał Wilczkowski. I
pisał tylko o menażce owsianki. Ale na tym przykładzie widać, jaka siłę ma
legenda.
Pozdro
Nie znam "Miejsca przy stole" tak dobrze - ale może ty pamiętasz czy ta
sprawa z owsianką nie dotyczy właśnie Druciarza ??. Wilczkowski i Druciarz to
to samo pokolenie.

pzdr
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
Waldek Brygier
2003-09-07 18:35:31 UTC
Permalink
..:: Użytkownik ::..
czy ta sprawa z owsianką nie dotyczy właśnie Druciarza ??.
Wilczkowski i Druciarz to to samo pokolenie.
To ja może cytatem z GiA:

Szliśmy od rana. Szliśmy od samego początku tej drogi, dojechaliśmy
zaledwie do Cyrhli. Śnieg na szosie był grząski, jak kasza przesypywał się
pod nogami. Wiele kilometrów tej breji już przemieszaliśmy. Nieśliśmy
wszystko ze sobą, wyładowany plecak i narty z kijkami. W plecaku był sprzęt
wspinaczkowy, mnóstwo jedzenia i jeszcze obowiązkowo flacha. Bo szliśmy
przecież na Sylwestra. Naszego cudownego Sylwestra w Morskim Oku. Dlatego w
plecakach dziewczyn znajdowały się odświętne ciuszki i pantofle do tańca, a
u chłopców białe koszule.
W tamtych czasach autobusy zimą w ogóle nie docierały do schroniska nad
stawem, a i w lecie było różnie. Mowa o wczesnych latach pięćdziesiątych.
Kto więc chciał spędzić upojnego Sylwestra - jedynego na świecie - musiał
się wlec na piechotę w śniegu. Ale zazwyczaj wszyscy chcieli.
Szliśmy we czwórkę: Staszek, Maryna, Jędrek i ja. Gdzieś po drodze
doganialiśmy innych, albo oni nas. Godziny mijały, dzień skończył się już
dawno, tylko ta droga nie chciała się skończyć. Wydawała się bez kresu.
Chyba zaraz za Wodogrzmotami minęli nas Zuk z Rysią i Śledź z Kotem, ciężko
obładowani i zmachani. Z kondycją o tej porze roku nie jest najlepiej.
Deszczowa jesień w mieście plus praca czy studia wypruwały z nas flaki i z
letniej formy pozostawało jedynie wspomnienie.
Na którymś z zakrętów ponad Roztoką ukazał się naszym oczom niecodzienny
widok. Z dala wyglądało jakby dziad siedział pod kościołem. Podeszliśmy
całkiem blisko, ciemno już przecież było zupełnie, i przekonaliśmy się, że
to Druciarz. Siedział na środku szosy na wybebeszonych gratach. Nad głową
noc, gwiazdy, mróz kilkanaście stopni. Zgłupieliśmy do reszty. Siedział na
płachcie biwakowej, a może na skafandrze, buty ściągnięte z nóg leżały obok.
Białe gacie wyłaziły mu ze spodni na bose nogi. Z plecaka wysypywały się
haki, jakiś boczek czy słonina, płatki i biały ser. Druciarz gmerał w tym
wszystkim przy pomocy haka-łyżki. W bałaganie widać było jeszcze jedną parę
białych gaci i wylatujący z nich kawałek twardej marmolady bez papieru.
Ostatnio dużo jej było w sklepach.
Staszek wreszcie odzyskał mowę i zagadnął z ciekawością:
- Co ci jest, stało się coś, pomóc ci?
- E, nie - odpowiedział rozlazłym głosikiem - trzeba coś zjeść, bo mi się
okropnie już zachciało.
Tak to zaprezentował mi się Druciarz na wstępie naszej znajomości.
Zjawił się wtedy w schronisku dobre dwie godziny po nas. Ta scena po nocy na
drodze została mi w pamięci do dzisiaj.
Pamiętam jeszcze inny Sylwester, chyba mój ostatni w Morskim Oku...

Anna Skoczylas
--
pozdrawiam
Waldek Brygier
www.naszesudety.pl - Prawie wszystko o Sudetach. Zapraszam!
waldek[at]naszesudety.pl, gg 415880
Medved
2003-09-09 17:56:40 UTC
Permalink
A jak nie znasz Miejsca przy stole, to do lektury marsz!
Akurat wyszło nowe wydanie, pełne perełek z lat 50.,
z tamtego czasu zdobywanie gór.
Absolutnie obowiązkowa pozycja - i piękna książka.
wlasnie swiezo wszedlem w posiadanie droga kupna:
Wilczkowski A., 2002. "Miejsce przy stole."
Wydanie III zmienione i uzupelnione.
Lodz: Papier-Service.

a uczynilem to w Podrozniku za...45 pln :-(

--
@ .. @ | PoZdrowaski | Medved' | 52.233N 21.233E 104 m | `###/
( () ) | homepage http://medved.republika.pl/ w budowie| .)###'
( , , ) | FAQ pl.rec.gory. /\/\ http://www.faq.e-gory.pl| #####-
(_)`(_) | zasady netykiety itp itd http://www.usenet.pl | .m||`
magda badowska
2003-09-09 18:25:00 UTC
Permalink
Post by Medved
Wilczkowski A., 2002. "Miejsce przy stole."
Wydanie III zmienione i uzupelnione.
Lodz: Papier-Service.
a uczynilem to w Podrozniku za...45 pln :-(
--
No niestety - kultura kosztuje. Ale jak przeczytasz, to myślę że uznasz (jak
ja), że pozycja warta swojej ceny. I zrób tak, jak pisała M. Samozwaniec:
potraktuj tę książkę jak kobietę, nie wypuść jej z łóżka az do rana. :-))

Pozdrawiam i miłej lektury

madziaba
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
Medved
2003-09-07 22:49:11 UTC
Permalink
oddalem sie arcyprzyjemnej lekturze, wiec co by nie
byc samolubnym, mam cos i dla Was. tudziez za ww.:
Worwa S., 2003. "Blizej nieba". Krakow: GiA.
rozdzial: "O Druciarzu" ss. 209-214 (fragmenty):
.....................................................................

Jurek studiował na AGH w Krakowie. W latach pięćdziesiątych
uczelnia rozbudowała się, stawiano nowe bloki na zapleczu. W jednym z
niewykończonych budynków, w pokoju gdzie jeszcze trwały prace,
egzaminował profesor. Jako kolejny student wchodzi Druciarz, niedbale
ubrany, w swoim stylu. Profesor spogląda spod okularów i z dezaprobatą
mówi:
- Nie będziecie tu dzisiaj niczego robili, tu są egzaminy...
Druciarz na to ze spokojną miną:
- Kiedy ja panie profesorze przyszedłem właśnie do egzaminu.


Jurek często naturalnie przyjeżdżał w krakowskie skałki. Którejś
słonecznej niedzieli, gdy wiara wspinała się ochoczo, osowiały i
smutny Druciarz siedział na trawie i nie udzielał się. Staramy się go
rozruszać, prosimy do towarzystwa. W końcu, nadal zdegustowany, mówi:
- Wiecie, źle się czuję, jestem przeziębiony, chyba mam gorączkę,
chciałbym od kogoś pożyczyć śpiwór żeby się wypocić...

Albo podobne zagranie innej niedzieli. Druciarz znowu bez
śpiwora. Wiara rozkłada się na biwak wygodnie, on marznie pod kocem.
Wreszcie przemyślał sprawę, długo borykał się z decyzją i mówi:
- Słuchajcie, może ma ktoś stary śpiwór do sprzedania, zapłacę jak
za nowy, ale nowy by mi się zniszczył.
To były słowa szczere, mówione z przekonania, wcale nie dla
rozweselenia kolegów, na tym polegał paradoks. Taki był Druciarz.


Obóz szkoleniowy 6 Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej w
podkrakowskich skałkach w latach siedemdziesiątych. Namioty biwakowe
żołnierzy ustawione długim szeregiem w Dolinie Kobylańskiej, na końcu
obóz instruktorów i naczalstwa zgrupowania.
Jest głęboka noc, warty rozstawione. Druciarz na bani wraca z lewej
przepustki. Naturalnie idzie wzdłuz potoku, żeby nie zgubić drogi...
Rano wartownik zdaje relacje z przebiegu warty oficerowi dyżurnemu:
- Około godziny 24 usłyszałem kroki idącego dnem doliny.
Regulaminowo zapytałem:
- Stój! Kto idzie?!!...
- Na to usłyszałem: - "Odpierdol się chuju"!!
Zorientowałem się więc, że to idzie Pan Instruktor i nie
interweniowałem...

_____________________________________________________________________

i dla odmiany: "O Januszu Hierzyku" ss. 215-216 (fragmenty):
.....................................................................

Jano był wspaniałym kolegą i kpiarzem. Powiedzonka i angdoty o
nim krążyły stale wśród taterników. Przytaczam niektóre, aby ocalić je
od zapomnienia - w oryginalnej wersji językowej, ponieważ tylko wtedy
zachowują swój wyraz.
Zamarła Turnia, południowa ściana. Hierz wspina się z grupą
kursową jako instruktor, są w połowie ściany wysoko nad piargami.
Ścieżką z Zamarłej Przełęczy schodzi sznureczek turystów. W pewnym
momencie w dolinie daje się słyszeć dominujący damski głos:
- Stasiu zapnij płaszczyk - cisza, ale nie na długo, po chwili
znowu:
- Stasiu, zapnij płaszczyk... - i tak jeszcze kilkakrotnie.
Hierz nie wytrzymał - jego przepity, donośny głos rozlega się
gdzieś spod nieba na całą dolinę:
- No Stasiu, kurwa, zapnij żesz ten płaszczyk, jak mamusia prosi!!

Dolinki. Jano prowadzi kurs wspinaczkowy, na pierwszego wspina
się ładna kursantka, jest dość wysoko w ścianie.
Hierzyk instruuje z dołu:
- Ty sobie coś wbij.
Odpowiedź z góry:
- Jano, tu jest całkiem łatwo.
- Ty nie pierdol, ty sobie coś wbij.
Po chwili kursantka:
- Jano, jaką ja mam piękną dziurę...
- Ty się nie reklamuj, ty się wspinaj - dochodzi tubalny głos z
dołu.

Schronisko w Pięciu Stawach Polskich, facet zamawia pieczonego
kurczaka, który jest w karcie. Odbiera go w okienku i dostaje małą,
przypaloną, kościstą chudzinę, wyglądającą bardzo dziwnie.
Turysta zwraca się z pretensjami. Kierownikiem jest Hierz - patrzy na
kurczaka z grymasem nieogolonej gęby i przez luki w uzębieniu, zamiast
bronić dobrego imienia kuchni, ochrypłym głosem rozlegającym się na
całą jadalnię mówi:
- A coś pan, kurwa, kondora zamawiał?
Ta odzywka żyje w środowisku do dnia dzisiejszego. Powiedzonka
Janusza, pełne dowcipu, były odzwierciedleniem jego osobowości i
fantazji.
_____________________________________________________________________

--
@ .. @ | PoZdrowaski | Medved' | 52.233N 21.233E 104 m | `###/
( () ) | homepage http://medved.republika.pl/ w budowie| .)###'
( , , ) | FAQ pl.rec.gory. /\/\ http://www.faq.e-gory.pl| #####-
(_)`(_) | zasady netykiety itp itd http://www.usenet.pl | .m||`
Slawomir Gorniak
2003-09-09 13:44:02 UTC
Permalink
Medved <***@poczta.onet.pl> wrote:
: Schronisko w Pięciu Stawach Polskich, facet zamawia pieczonego
: kurczaka, który jest w karcie. Odbiera go w okienku i dostaje małą,
: przypaloną, kościstą chudzinę, wyglądającą bardzo dziwnie.
: Turysta zwraca się z pretensjami. Kierownikiem jest Hierz - patrzy na
: kurczaka z grymasem nieogolonej gęby i przez luki w uzębieniu, zamiast
: bronić dobrego imienia kuchni, ochrypłym głosem rozlegającym się na
: całą jadalnię mówi:
: - A coś pan, kurwa, kondora zamawiał?
: Ta odzywka żyje w środowisku do dnia dzisiejszego. Powiedzonka
: Janusza, pełne dowcipu, były odzwierciedleniem jego osobowości i
: fantazji.

Zaiste pelne dowcipu. Wyobraz sobie co by bylo, gdybys teraz
poszedl do schroniska, zamowil w okienku kurczaka, dostal "przypalona
chudzine", mial o to pretensje, a tam by Ci nieogolony szczerbaty
facet o wygladzie lumpa wyjechal takim tekstem. Moja fantazja
w takim wypadku zdecydowanie by sie skonczyla ;)

S.
Michał Wasiak
2003-09-09 16:09:08 UTC
Permalink
Post by Slawomir Gorniak
: Schronisko w Pięciu Stawach Polskich, facet zamawia pieczonego
: kurczaka, który jest w karcie. Odbiera go w okienku i dostaje małą,
: przypaloną, kościstą chudzinę, wyglądającą bardzo dziwnie.
: Turysta zwraca się z pretensjami. Kierownikiem jest Hierz - patrzy na
: kurczaka z grymasem nieogolonej gęby i przez luki w uzębieniu, zamiast
: bronić dobrego imienia kuchni, ochrypłym głosem rozlegającym się na
: - A coś pan, kurwa, kondora zamawiał?
: Ta odzywka żyje w środowisku do dnia dzisiejszego. Powiedzonka
: Janusza, pełne dowcipu, były odzwierciedleniem jego osobowości i
: fantazji.
Zaiste pelne dowcipu. Wyobraz sobie co by bylo, gdybys teraz
poszedl do schroniska, zamowil w okienku kurczaka, dostal "przypalona
chudzine", mial o to pretensje, a tam by Ci nieogolony szczerbaty
facet o wygladzie lumpa wyjechal takim tekstem. Moja fantazja
w takim wypadku zdecydowanie by sie skonczyla ;)
Tak to jest, że niektórych bawią dowcipy w stylu wylania
kubła pomyj na kogoś obcego. Z kumplamy majo wtedy niezły
ubaw. Przyznam, że z dużym obrzydzeniem czytałem o tych
idolach. Dowcipy na poziomie penitencjarnym.
--
Michał Wasiak
Krzysiek Dobrowolski
2003-09-08 10:03:21 UTC
Permalink
"Zapierniczamy gazikiem, wyjeżdżamy zza zakrętu, a tam przed nami
idzie facet na czworaka, bije haki w asfalt i asekuruje się liną!""
Podobny skecz zrobil Monty Python :-)
--
Pozdrawiam
Krzysiek
http://www.globtroter.pl/weekend - zapraszam !
kdobrowolski.na.wp.pl, gg:1201975
Loading...