Post by Szymon 'Zbooy' MadejNo i jak tam jest? Są ścieżki dla strażników parkowych czy raczej
krzaczenie?
zbooy
Postaram się dokładnie opisać Ci naszą niedzielną wędrówkę, bo czuję się
zobowiązany za skan WIGówki, do jakiego zamieściłeś niedawno link. Dzięki
tej mapie, a dokładnie dzięki wydrukowi interesującej mnie części, możliwe
było bezproblemowe przejście nieistniejących obecnie szlaków.
Dojścia do Przełęczy Sosnów nie będę opisywał, bo znajduje się ona na
ogólnie znanym szlaku. My doszliśmy do niej szlakiem zielonym z Krościenka.
Początek szlaku z Sosnowa do Pienińskiego Potoku jest dość łatwy do
zlokalizowania. Skręca się poprostu na samej przełęczy, która jest tak
wyraźnie zarysowana pomiędzy stromym stokiem Czertezika i Sokolicą, że nie
sposób ją przeoczyć. Szlak jest słabo zarysowany, ale dość widoczny. Zgodnie
z mapą kierować się należy ku zachodowi, obchodząc niejako Czertezik u jego
podnóża (
Loading Image...) (
(
Loading Image...). Niemal od samego
początku widać ślady zwierząt. Przez dłuższy czas ścieżka jest dość wyraźna,
ale w pewnym momencie (za zwalonym drzewem) zanika i przebieg szlaku nie
jest już taki jednoznaczny. Od tego momentu kierowaliśmy się już prawie
wyłącznie mapą i kompasem. Łatwo pomylić kierunki, a idąc na południe można
zakończyć wędrówkę w nurtach Dunajca :-) Gdy ma się kompas dojście do
Pienińskiego Potoku nie jest trudne - wystarczy kierować się na zachód. Po
drodze nie ma większych krzaków, więc wędrowanie poza ścieżkami nie stanowi
żadnego problemu. Pieniński Potok (w przeciwieństwie do Dunajca) jest
słyszalny z dalszej odległości.
Drugim etapem naszej wędrówki było zejście Doliną Pienińskiego Potoku w dół
w celu rozpoznania możliwości przejścia Skalnej Perci. Sama dolina jest
urocza. Nietknięte ludzką ręką otoczenie urzeka swoim pięknem. Szkoda, że
nie zabrałem ze sobą statywu, bo można było zrobić dobre zdjęcia płynącej
wody (
Loading Image...)
(
Loading Image...).
Dunajec pojawia się niespodziewanie, jakby spod ziemi :-) Wolno płynąca
woda, nie wydająca żadnych odgłosów i jej zielony kolor zlewający się z
otoczeniem, powoduje, że dopiero w ostatniej chwili dochodzi do świadomości,
że to już jest koniec doliny
(
Loading Image...)
(
Loading Image...).
Początek (a może koniec) Skalnej Perci umiejscowiony jest kilkadziesiąt
metrów wgłąb doliny, a nie na brzegu Dunajca jak mi się wydawało. Ścieżka
pnie się ostro w górę, a następnie trawersuje strome zbocze ponad Dunajcem
(
Loading Image...). Niestety (jeszcze
przed skałami) ścieżka jest zniszczona, ziemia się osuwa spod nóg, a
kamienie odpadają. Długo trwało zanim koledzy dali radę znaleźć jakieś
korzenie, których się mogli uchwycić. Najsprawniejszy z nas poszedł szybciej
na rekonesans. Okazało się, że później pod skałami przejście jest
łatwiejsze, ale w pewnym momencie, w zasięgu wzroku, skała schodzi do wody i
wygląda z daleka, że ten odcinek nie jest możliwy do przejścia.
Dyskutowaliśmy dłuższy czas czy próbować przejścia i sprawdzić co jest
dalej, czy zawrócić i udać się na Zamkową Górę. Zwyciężyła druga opcja, a
przejście Skalnej Perci odłożyliśmy na inny wyjazd. W trudnych miejscach
przydała by się lina, bo z asekuracją można by zwiększyć tempo i szanse
przejścia Skalnej Perci.
Udaliśmy się z powrotem w górę Doliny Pienińskiego Potoku poszukując szlaku
na Zamkową Górę. Po jakimś czasie doszliśmy do swojego rodzaju skalnej
bramy. Jest to bardzo charakterystyczne i piękne miejsce
(
Loading Image...)
(
Loading Image...). Oczywiście nie
znaleźliśmy żadnego śladu przedwojennego szlaku. Zaraz za skalną bramą
skręciliśmy w lewo i wspinając się na bardzo stromy stok, skręcając później
nieco w prawo, znaleźliśmy się na przełączce pomiędzy Wielką Pustelnicą i
Zamkową Górą (
Loading Image...). Sama
Pustelnica jest bardzo piękną górą. Jest to ogromny ostaniec wyrastający z
ziemi, o ścianach wysokich na ok. 30 m. Na samej górze, ze skały wyrasta
duża sosna, która stwarza niesamowite wrażenie. Niestety nie mam
odpowiedniego zdjęcia, które oddało by monumentalny charakter Pustelnicy.
Następnie, obchodząc wokół Zamkową Górę
(
Loading Image...), dotarliśmy do
niebieskiego szlaku, na wysokości groty z figurką bł. Kingi. Wzbudziliśmy
swoim nagłym pojawieniem się duże wrażenie na turystach. Byli to pierwsi
ludzie, których spotkaliśmy w tym dniu w Pieninach.
Potem, przeskakując barierki, udaliśmy się zamkniętym szlakiem na sam szczyt
Zamkowej Góry. Ciekaw jestem jaki był powód zamknięcia tego odcinka szlaku?
Skalne urwisko zabezpieczone barierkami robi duże wrażenie i śmiało może
konkurować np. z Sokolicą. Idąc dalej zamalowanymi oznaczeniami szlaku
zamyka się pętlę i dochodzi się znów do ruin zamku.
Myślę, że wystarczy tej pisaniny. I tak dostarczyłem już chyba dość
niezbitych dowodów pozwalających udowodnić przestępstwo popełnione przeciw
przepisom parkowym :-) No cóż. Nie ma ryzyka, to i nie ma zabawy :-) A tak
poważnie, to był to pierwszy rezerwat przyrody, w którym nie spotkałem
żadnego śladu piły, a jedynym śladem bytności człowieka były niebieskie
paski namalowanie na kilku drzewach.
Pozdrawiam
Leszek M.
Tychy (miasto turystów-ryzykantów :-)
--
Zaloz prywatne forum:
http://forum.onet.pl